- Z całą pewnością przyszłość należy do mechaników samochodowych, blacharzy, lakierników. Samochodów jest coraz więcej - pracy w tej profesji nigdy nie zabraknie – zapewnia Zdzisław Krzak, nowy Starszy Cechu Rzemiosł Różnych i laureat statuetki “Złote Ręce”.
Patrycja Cieślak: Jest pan elektromechanikiem AGD. Co skłoniło pana do wyboru tego zawodu? Czy było to hobby, konieczność, a może kontynuowanie rodzinnej tradycji?
Zdzisław Krzak: Mój tata był kolejarzem. Ja co prawda jakiś czas też pracowałem na kolei, ale od najmłodszych lat chciałem zostać elektrykiem. Już w szkole podstawowej lubiłem majsterkować. Cieszyło mnie, gdy udało mi się coś naprawić. Dlatego postanowiłem kształcić się w tym kierunku. Większość mojego życia jest związana z naprawianiem sprzętu. Z początku pracowałem w różnych firmach w działach remontowych. Zajmowałem się zepsutymi maszynami i taśmami produkcji. Naprawiałem drobne sprzęty typu lokówki, suszarki czy czajniki. Potem technika poszła do przodu i pojawiły się pralki automatyczne. Podjąłem pracę w WPHW (Wojewódzkie Przedsiębiorstwo Handlu Wewnętrznego – przyp. pc), które trudniło się dystrybucją sprzętu AGD. W trakcie transformacji gospodarczej, zaproponowano nam przejęcie oddziałów tego przedsiębiorstwa. Spróbowałem i udało się. Od 25 lat mam własny zakład naprawy AGD. Czasem zastanawiam się, kiedy to ćwierćwiecze przeleciało...
Początki na pewno były trudne? Własny zakład to również więcej obowiązków i znaczna odpowiedzialność. Czy członkostwo w Cechu pomaga w prowadzeniu warsztatu?
Przez jakiś czas napotykałem się na problemy natury organizacyjnej. Wcześniej sprawami administracyjnymi zajmowały się panie w biurze, ja tylko odbierałem zamówienia i jeździłem do klientów. Po rozpoczęciu własnej działalności gospodarczej wszystko musiałem wykonywać sam. Dodatkowo zacząłem szkolić uczniów, więc zajęć miałem nieco więcej. Od Cechu oraz kolegów po fachu i nie tylko, otrzymałem duże wsparcie. Rzemieślnicy chętnie służą pomocą i w trudnych chwilach zawsze mogłem na nich liczyć. Dzisiaj Cech głównie prowadzi nadzór nad szkoleniem uczniów. Pośredniczy w zawieraniu umów o praktyczną naukę zawodu, organizuje szkolenia w zakresie BHP oraz kursy przygotowujące do nabycia kwalifikacji zawodowych. Oferuje też daleko idącą pomoc w prowadzeniu działalności gospodarczej. Prowadzi całokształt prac związanych w refundacją kosztów kształcenia pracowników młodocianych w OHP Katowice oraz pomaga w uzyskaniu dofinansowania w gminie za wyszkolonych uczniów. W Polsce mamy wolność gospodarczą – w innych krajach być zrzeszonym w cechu to obowiązek. Sami decydujemy się na członkostwo. Zapewniam, że warto. Z Cechem jest łatwiej. Pomagamy sobie wzajemnie, szanujemy się i współpracujemy. Naszym głównym atutem i siłą jest tradycja.
Czy w wyniku zmian, rzemiosło odchodzi w zapomnienie? Świat pędzi do przodu...
To prawda. Rzemiosło istnieje od zawsze – ludzie wypiekali, szyli, wytwarzali przedmioty. W Żorach rzemiosło rozwija się od 1272 roku, odkąd powstał gród. Z czasem przybywało rzemieślników, jak i zawodów, w których się trudnili. Zaczęli się skupiać w cechy. Rzeźnicy mieli swój cech, istaniało stowarzyszenie piekarzy, czy nieistniejących już dziś kołodziei. Dużym cechem w Żorach byli garncarze, po których pozostała ulica Garncarska. Obecnie wszystkie branże skupione są w jednym Cechu, stąd nazwa – Cech Rzemiosł Różnych. Organizacja szkoli aktualnie ponad 300 uczniów. Idziemy z duchem czasu. Spora część naszych zakładów to nowoczesne warsztaty. Dysponują nowoczesnym sprzętem i maszynami. Niektóre zawody zanikają lub ulegają przekształcaniu. Jest to jednak naturalne – trudno, żeby w naszych czasach zatrudnienie znalazł np. kołodziej. Nie ma zapotrzebowania.
Jak przedstawia się sytuacja rzemiosła w Żorach? Uczniów przybywa, czy ubywa?
Z ubolewaniem stwierdzam, że rzemieślników jest coraz mniej. Starsi odchodzą na emeryturę i nie mają następców. Coraz rzadziej profesja przechodzi z ojca na syna. W Żorach jest tylko kilka zakładów pokoleniowych. Rzemiosło boryka się z problemami, ale robimy wszystko, żeby się rozwijać. Na jakość rzemiosła ma wpływ szkoła. Za moich czasów, uczniowie trzy dni w tygodniu uczęszczali na lekcje, a trzy dni odbywali praktyki. Była wówczas większa dyscyplina – w szkole rządził nauczyciel, a nie młodzież. Kilka lat temu powstały licea profilowane, co nie jest trafnym rozwiązaniem – uczniowie nie zdobywają w nich odpowiedniego doświadczenia. Aby zostać dobrym rzemieślnikiem, potrzebna jest praktyka. Szkoły zawodowe są za mało promowane.
Czy zawód rzemieślnik to dobry wybór?
Jak najbardziej. Trzeba jednak pamiętać, aby trafić ze swymi usługami w zapotrzebowanie na rynku. Osoby trudniące się rzemiosłem mogą nawet znaleźć dobrą pracę za granicą. Znam takich, którzy z językiem są na bakier, a robią karierę chociażby w branży budowlanej. Są cenieni w Unii Europejskiej. Z całą pewnością przyszłość należy do mechaników samochodowych, blacharzy, lakierników. Samochodów jest coraz więcej - pracy w tej profesji nigdy nie zabraknie. Jest też popyt na elektromechaników, krawców i fryzjerów, których ciągle brakuje. Największym zapotrzebowaniem cieszy się branża spożywcza – cukiernicy, piekarze i kucharze nie mogą narzekać na bezczynność. W miarę upływu czasu w zapomnienie odchodzi kominiarstwo czy modniarstwo. Niestety, mamy coraz mniej szewców. Niegdyś to oni szyli buty, teraz zajmują się jedynie drobnymi naprawami. Utrzymanie zakładu jest zbyt drogie, a zyski nie są oszałamiające. W niektórych miastach nie znajdziemy już warsztatów szewskich.
Mówi się, że dobry rzemieślnik jest na wagę złota. Czy czujecie się doceniani?
Nie zawsze. Ma to związek z rozwojem techniki. Ale trzeba sobie uświadomić, że jesteśmy niezbędnym ogniwem w organizmie miejskim. Pamiętajmy, że z pracy rzemieślników korzystamy na co dzień. Społeczeństwo nie może funkcjonować bez wzajemnej pomocy. Piekarz nie miałby ubrania, gdyby nie krawiec, który z kolei potrzebuje chleba upieczonego przez piekarza. Wszyscy jesteśmy sobie potrzebni i tworzymy całość, uzupełniamy się. Ideą Cechu jest skupiać ludzi, a nie dzielić. Chcemy żyć w zgodzie ze sobą i służyć mieszkańcom.
Od maja spoczywa na panu obowiązek przewodniczenia rzemieślnikom zrzeszonych w Cechu. To odpowiedzialna funkcja.
Tak, zdaję sobie z tego sprawę. Mam jednak nadzieję, że podołam wszystkim zadaniom. Wiem, że mogę liczyć na wsparcie moich poprzedników. Chciałbym podziękować dotychczasowemu, wieloletniemu Starszemu Cechu, Januszowi Żbikowi oraz Podstarszym, Irenie Baron i Henrykowi Sitko za ogromną troskę o żorskie rzemiosło oraz zaangażowanie, trud i wysiłek włożony w rozwój naszej organizacji. Wraz z całym środowiskiem rzemieślniczym jestem wdzięczny mojemu poprzednikowi za rozpropagowanie naszego Cechu w mieście jak również poza nim. Poświęcił on mnóstwo swojego czasu i energii aby nasza organizacja była w dobrej kondycji.
Dziękuję za rozmowę.
Patrycja Cieślak
trafne spostrzeżenia:))