Andrzej Zabiegliński wiceprezes Katowickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej, trzy miesiące temu zrezygnował z prezesury w Żorskiej Izbie Gospodarczej, którą kierował od początku jej istnienia. Decyzję podjął któregoś ranka... przy goleniu. Z Izby odszedł po cichu. Większość z nas dowiedziała się o tym dopiero podczas Gali w Dniu Przedsiębiorcy.
Co Pana tak naszło przy tym goleniu, że pomyślał Pan, że przydałby się Izbie nowy prezes?
To były dokładnie te trzy sprawy, o których mówiłem podczas Gali Przedsiębiorczości. Po pierwsze: większa integracja naszego środowiska przedsiębiorców. Zdrowa konkurencja jest wskazana, ale środowisko jest na tyle nieduże, że powinno trzymać się razem. Po drugie: Śląskie Partnerstwo Gospodarcze, czyli unia małych izb, które mają bardzo podobne problemy, tym samym rozwinięcie działalności naszej Izby poza Żory. No i po trzecie: przy tym wszystkim - ja bym musiał bardzo się zmienić... Przybyło mi też obowiązków w Strefie. Gdy wraz z kolegami zakładałem ją trzynaście lat temu, miałem do obsługi cztery gminy, a dziś jest ich czternaście. Czułem, że nie mogę już poświęcić Izbie tyle czasu, ile powinienem. Uznałem, że nadszedł dobry moment - przed Izbą, która ma już pewną przeszłość zarysowuje się też pewna przyszłość. Pomyślałem więc, że może warto właśnie teraz zrobić taki krok i pokazać młodzież, zawierzyć jej i dać jej szansę na sprawdzenie się... . Sądzę, że na dziś nowa pani prezes ten egzamin zdała.
Serdeczność, wyrozumiałość, konstruktywna krytyka, merytoryczne wsparcie – te Pana zalety jako szefa wymieniły pracowniczki Izby, dziękując Panu za wieloletnią współpracę. A za co Pan ceni swoich ludzi i jacy oni muszą być, by zadowolić takiego prezesa jak Pan?
Żyjemy czasach, w których powoli odchodzi się od autorytarnego modelu zarządzania – że to niejako ja – dyrektor, kierownik - wiem wszystko najlepiej. Nawet duże koncerny, a może zwłaszcza one, coraz częściej poszukują takich szefów, którzy to z pracowników potrafią wydobyć to co w nich najlepsze, tak by jak najwięcej oddali z tego firmie. Staram się robić to samo. Oczekuję dyskusji i merytorycznych rozmów – przez taki częsty bezpośredni kontakt mam szansę zorientować się, co w moich pracownikach jest tym najlepszym. Taka strategia, by przynieść efekty, wymaga czasu, ale warto mieć zespół, którego bazą są autentyczne umiejętności jego członków. Na dodatek, nie mam wobec siebie żadnych skrupułów - są dziedziny, w których wymagam wręcz, by moi pracownicy byli lepsi ode mnie... . Ale jest pewna cecha, którą cenię najbardziej. Szczerość. Jak się pomyliłeś, popełniłeś błąd – przyjdź i powiedz mi o tym... .
No dobrze, trzeba być szczerym, wygadanym... I co jeszcze?
No, dobrze jest mieć pewne umiejętności... . Na przykład... Ja jestem z tego pokolenia, dla którego IT istnieje tylko od strony użytkowej. Jak awaria, zacięło się, nie działa - to tylko Piotruś Sikora (- specjalista ds. rozwoju w Podstrefie Jastrzębsko-Żorskiej KSSE – przyp. jc). Czyli potrzebuję w swoim otoczeniu kogoś, kto się na tym zna, bo inaczej byśmy nie żyli - nie byłoby ani prezentacji z naszymi najnowszymi osiągnięciami, ani żadnych projektów, scenariuszy... . W naszej firmie potrzebny jest też ktoś, kto nie tylko zna prawo, ale komu się chce: drążyć temat, analizować do znudzenia umowy, kto potrafi obudowywać prawnie nasze działania i wyłapywać pułapki, żeby Strefa, jak ja to nazywam, nie pobuliła. Prowadzimy teraz inwestycję przy Męczenników Oświęcimskich 32 (- nowa siedziba Strefy w Żorach i Muzeum Miejskiego – przyp. jc) ... nietypową, ale wydaje mi się - ciekawą. Tam trzeba być jak aptekarz, wiadomo – pańskie oko konia tuczy. Potrzebny jest więc ktoś, kto ma cechy dobrego administratora... . Zespół trzeba dobierać na zasadzie, że każdy w czymś musi być lepszy. Dajmy szansę każdemu się wykazać. Stąd może pani Stefania Koczar-Sikora tak żartobliwie, a może i z powagą mówi, że jestem jej mentorem... . A może tak było? Pracę dyplomową kończyła będąc już zatrudnioną na ułamku etatu w Izbie na rozruchu... . Pracownikom trzeba poświęcać dużo uwagi... .
Żorskie środowisko biznesowe z Pana perspektywy to jest mocne środowisko, mówi jednym głosem, czy raczej słabe, podzielone... ?
Dzisiaj każdy patrzy przede wszystkim na swoje przedsiębiorstwo i to jest naturalne. Każdy próbuje budować wynik firmy, żeby był na plusie. Świętej pamięci naczelnik Synowiec (Wiktor Synowiec - przed laty naczelnik Urzędu Skarbowego w Żorach - przyp. jc) mawiał: obyś miał z czym do mnie przychodzić. To było przewrotne, ale i mądre - chodziło o to, że jak zarobiłeś, to musiałeś do tej skarbówki przyjść i ten podatek zapłacić. On życzył każdemu, żeby zarobił. My też. Ale chcemy też pokazać, że trzeba się otwierać na różne partnerstwa. Nie mówię jakie - łączcie się nieformalnie, zawiązujcie różne pakty na potrzeby nowych kontraktów... . Pokażmy, że można. W partnerstwie jak w zwiążku małżeńskim – od czasu do czasu ktoś musi zrobić krok do tyłu, żeby potem zrobić dwa kroki do przodu. Środowisko gospodarcze w Żorach oceniam dobrze, ale razem można więcej... .
Lubi Pan Artura Andrusa i "Myśliwiecką"... .
Oczywiście – za zwięzłość tekstów. On w tych zwrotkach swoich piosenek, a nawet krótkich zwrotach potrafi bardzo wiele przekazać... . Ale najważniejszym dla mnie zawsze był, jest i pozostanie – jazz. Warto, byśmy pamiętali - my przedsiębiorcy, że warto zatrzymać się - usiąść, wypić lampkę wina i posłuchać muzyki. To bardzo ważne. Na to też trzeba znaleźć czas.
Dziękuję.
Joanna Cyganek
Przeczytaj też: Gala biznesu. Poznajcie wyróżnionych