Baza firm

Ogłoszenia

Auto salon

Kino

Konkursy
Czwartek, 21 listopada 2024 r.  Imieniny: Janusza, Konrada

Liczy się najbliższy mecz

03.08.2009
Liczy się najbliższy mecz

- To bardzo pojętni piłkarze – mówi o swoich podopiecznych Janusz Sobala, trener KS Żory. - Jeśli ich chęci będą poparte ciężką pracą, to stać ich na dobry wynik sportowy. Poziom znacznie wzrósł, bo to już IV liga. Powiedziałem chłopakom: do okręgówki można się bawić w piłkę, teraz zabawa się kończy. Trzeba podejść do tego poważnie.

Zawodnicy KS Żory odnieśli suksces, zdobywając drugi awans z rzędu. Na obozie treningowym w lipcu, czwartoligowcy solidnie przygotowywali się do kolejnego sezonu. O współpracy z zespołem rozmawiamy z trenerem, Januszem Sobalą.

 

Patrycja Cieślak: Który z meczów w poprzednim sezonie należał do najtrudniejszych?

 

Janusz Sobala: Każdy mecz był bardzo trudny. Byliśmy jesiennym liderem i to zobligowało nas do utrzymania miejsca i zdobycia awansu. Najbardziej przełomowym meczem było starcie w Jejkowicach., gdzie wygraliśmy 3-1. Był to przeciwnik, który zajmował I miejsce w tabeli. Zwyciężając, zrobiliśmy milowy krok w kierunku awansu.

 

Czy przed tym meczem były bardziej wytężone treningi? Jakaś motywacja z pana strony, by poszło zawodnikom jak najlepiej?

 

Motywowaliśmy się z podwójną energią. Treningi nie były inne, niż przed pozostałymi meczami. Powiedzieliśmy sobie wprost: albo pokonamy zespół, albo pożegnamy się z awansem. Chłopcy zrozumieli. W Jejkowicach stanęli na wysokości zadania. Wszyscy obecni na tym meczu mówili, że był to najlepszy mecz, jaki do tej pory rozegrały Żory. Rzeczywiście - uważam, że mecz w Jejkowicach nam się udał.

 

Pamięta pan taki moment z poprzedniego sezonu, kiedy był pan naprawdę dumny ze swoich zawodników?

 

Oj, było dużo takich momentów. Jestem z chłopakami rok i od pierwszego treningu widziałem rzetelną pracę – to budujące. Wychodzę zawsze z tego założenia, że najpierw do siebie trzeba mieć pretensje, samemu przygotować się jak najlepiej, a potem wymagać od innych. Pamiętam, jak rodzice mi mówili: zawsze ciężka praca popłaca. Udało mi się przekonać do tego chłopaków. Uwierzyli w to, zrozumieli, ciężko pracowali. Frekwencja na treningach była bardzo wysoka. Wszyscy odkładali osobiste sprawy, wypady. Potem - mecz za meczem, radość z każdej wygranej. Dla mnie to fantastyczna sprawa. Praca przyniosła pozytywne, korzystne rezultaty.

 

W każdym zespole bywają chwile porażki. Co pan mówi swoim zawodnikom, kiedy przegrywają drugi mecz z rzędu?

 

Jestem trenerem, który stawia zespół w pewnym schemacie – liczy się najbliższy mecz. Kiedy sędzia rozpoczyna zawody, trzeba zrobić wszystko, by wygrać to spotkanie. Jeśli się przegrywa, trzeba odciąć się od porażki i wyciągnąć wnioski. Przegrana mocniej zostaje w każdym piłkarzu. Siadamy i mówimy, co było złe. Zamykamy temat jednym zdaniem: za tydzień następna kolejka. Trzeba zrobić wszystko, żeby odbić się od porażki. Tak staram się to chłopakom tłumaczyć. Przekonuję ich, że na porażce nie wszystko się kończy.

 

Niedawno zakończył się obóz treningowy. Sukces zmotywował chłopaków? Widoczna była większa praca na spotkaniach?

 

Oczywiście. Powiedzieliśmy sobie, że przez ten tydzień trzeba ciężko zasuwać, żeby procentowało to w przyszłym sezonie. Ogromny wysiłek, ogromna praca. Chwała chłopakom za to, bo wszyscy w pocie czoła cięzko pracowali. Zazwyczaj były treningi łączone: siłownia – boisko bądź siłownia – hala. Do tego dochodziła odnowa biologiczna w postaci basenu, sauny. Zadaliśmy sobie konkretną pracę i wykonaliśmy ją dobrze. Po zajęciach spotykaliśmy się na kolacji. To miłe, że po takim wysiłku można spokojnie siąść i porozmawiać o planach.

 

Co musieliście poprawić, żeby lepiej przygotować się do kolejnego sezonu?

 

W newralgicznych spotkaniach, w meczach, w których graliśmy o wszystko, dało odczuć się doświadczenie. Wiele nawyków, elementów taktycznych, chłopcy nabrali z niższych klas. Zawsze mówię: lepiej kogoś uczyć, niż oduczać. Wiele rzeczy łatwiej komuś naświetlić, niż oduczyć przyzwyczajeń. To bardzo pojętni piłkarze. Nieprzypadkowo zrobili dwa awanse z rzędu. Jeśli ich chęci będą poparte ciężką pracą, to stać ich na dobry wynik sportowy. Poziom znacznie wzrósł, bo to już IV liga. Jak mówiłem chłopakom na pierwszym treningu: do okręgówki można się bawić w piłkę, teraz zabawa się kończy. Trzeba podejść do tego poważnie. Doświadczenie będzie procentowało z każdym meczem chłopaków.

 

Kto będzie najpoważniejszym przeciwnikiem w nadchodzącym sezonie?

 

Wszystkie 15 zespołów. Każda drużyna, która gra w IV lidze dłużej niż sezon, jest zespołem doświadczonym. My jesteśmy nowicjuszem. Postaramy się, by wyciągnąć jak najwięcej wniosków. W IV lidze jest kilka zespołów, które zdecydowanie będą się liczyć - poprzedni wicelider, czyli Przyszłość Rogów, Gwarek Ornontowice, Polonia Marklowice i Polonia Łaziska. W minionym sezonie grali w czołówce, więc na pewno będą faworytami. My chcemy po tych dwóch awansach z rzędu przede wszystkim głębiej zapuścić korzenie, ustabilizować kadrę. Każdy mecz będzie ogromną próbą i wielkim doświadczeniem dla naszych chłopaków.

 

Czy to będzie ciężki sezon?

 

Bardzo. Jesteśmy na etapie zamknięcia kadry. Pali się czerwona latarnia – rozgrywki zaczynają się 8 sierpnia. Działacze wypruwają żyły. Robią wszystko, by stworzyć zawodnikom najlepsze warunki. Kadra piłkarzy nie będzie taka, jaką sobie zaplanowałem wcześniej. Wiąże się to z kosztami.. Mam nadzieję, że będzie to ekipa, która da gwarancję, że będziemy spokojnie grali i zapewnimy sobie na koniec sezonu utrzymanie w IV lidze.

 

Jakimi słowami motywuje pan zawodników przed meczem i w przerwach?

 

Najpierw staram się powiedzieć rzeczy po ludzku. Tak jak się rozmawia z żoną, mamą, dziewczyną, kolegą. Potem taktyka – omawiamy przeciwnika, zadania, jakie mamy do wykonania. Przechodzimy do głębszych słów. Chłopcy muszą zrozumieć, że wychodzą na mecz, a nie na dyskotekę. Trzeba zrobić wszystko, żeby publiczność była zadowolona. To jest najistotniejsze. Dla klubu się gra: gra się dla kibiców, dla siebie, gra się dla pieniędzy. Taką kolejność wyznaczam tu nieprzypadkowo. Każdy czuje inaczej. Ja staram się w ten sposób przekazywać chłopakom sens gry w piłkę.

 

Zdarzają się zawodnikom chwile rezygnacji, puszczają nerwy?

 

Były takie momenty, kiedy musieliśmy sobie powiedzieć po chłopsku, kim jesteśmy. Jesienią w Mszanie, gdy przegrywaliśmy 2-1 do przerwy, szyby pękały w oknach. Są takie momenty, kiedy trzeba zareagować. To są emocje. Ogromne słowa uznania należą się drugiemu trenerowi, Adamowi Buchcie i trenerowi od bramkarzy, Narcyzowi Antończykowi. Oni też mają wpływ na chłopaków. Są z nimi bardziej od kuchni. Czasem chłopcy nie chcą mi bezpośrednio powiedzieć o jakichś sprawach. Wtedy rozmawiają z trenerami. U nas jest jak w rodzinie.

 

Od roku trenuje pan KS Żory. Trudno było nawiązać z chłopakami nić porozumienia, znaleźć wspólny język?

 

Nigdy nie miałem problemów z nawiązaniem więzi, nie tylko na linii trener-zawodnik. Zawsze starałem się znaleźć z zawodnikami głębsze porozumienie. Chłopak nie przychodzi tu tylko z piłką w plecaku. Dotykają go problemy dnia codziennego. Są sprawy, które przynosi z domu do pracy i na odwrót. Od pierwszego treningu powiedzieliśmy sobie jasno, jak gramy, o co gramy, jak to ma wyglądać. Chłopcy złapali bakcyla. Poskutkowało. Dotrwaliśmy do końca, zamykając to awansem do IV ligii.

 

Piękne zwieńczenie współpracy.

 

Tak, to jest najfajniejsza sprawa. Ten wysiłek, praca, która przynosi rezultaty. To nie musi być awans. Każdy sukces – zwycięstwo jedno, drugie, przynosi satysfakcję, że wspólny wysiłek przyniósł korzyści.


Jakie zauważa pan różnice pomiędzy trenowaniem a graniem na boisku?

 

Kolosalne. Będąc za linią, jako trener, chciałoby się czasem wbiec na boisko i zrobić coś inaczej. Nie mówię, że zawsze lepiej. Pewne elementy się zmieniają, piłka się rozwija. Przyznaję, że wszystko co przekazuję chłopakom, starają się prawie w 100 procentach realizować. Widzę, że gra ich bawi i pociąga. To się sprawdza. Niektórzy posiadają papiery na trenerów, mają plany, by zostać trenerami. Wówczas pewnie zrealizują swoją wizję współpracy z zawodnikami.


Emocje są większe poza linią, niż na polu gry?

 

Ogromnie. Tego się nie da opisać. Za linią wszystko wygląda całkiem inaczej, w jednej płaszczyźnie. Na boisku człowiek się odcina od pewnych elementów, nie reaguje tak jak trener za linią. Trenowania nie można porównywać z graniem na boisku.

 

Dziękuję za rozmowę.
Patrycja Cieślak


Komentarze:
~^^^^___Kibic___^^^^ (2009-08-03 22:55:27)

Gratulacje !! Kibicuje temu zespołowi odkąd pamiętam!! tylko szkoda że jest dobrze jak wszystko jest Okej tylko czemu nikt nie napisze jak jest w zespole kiedy coś jest nie tak i ktoś potrzebuje pomocy lub wsparcia? Człowiek nie robot każdemu może coś nie wyjść chce dalej próbować. I kto tu mówi o jakimś podwyższeniu standardu.....


Aby dodać komentarz musisz się zalogować!

Nie masz konta? - zarejestruj się


NAJŚWIEŻSZE INFORMACJE

sonda

wszystkie

Za co doceniasz Żory?

newsletter

Chcesz być na bieżąco zapisz się!

Twój adres e-mail:

© 2006-2024 Fundacja Sztuka, Gazeta Żorska  |  e-mail: gazeta@gazetazorska.pl, portal@gazetazorska.pl           do góry ^
Industry Web Zarządzaj plikami "cookies"