- „Tylko proszę uważać, żeby panu wszyscy na głowę nie weszli” - ostrzegł mnie Waldek Trojnar, gdy przejmowałem stanowisko - śmieje się Stanisław Ratajczyk, od 15 września dyrektor Miejskiego Ośrodka Kultury.
Patrycja Cieślak: Czeka pana dużo pracy. Nie boi się pan?
Stanisław Ratajczyk: Jakbym się bał, dałbym sobie z tym spokój. To wyzwanie. To, co robiłem wcześniej, w porównaniu z tym wyzwaniem, było dosyć skromne. Suma sumarum, okazuje się, że doświadczenie często się przydaje. Poczynając od klubu Spinoza, gdzie musiałem przygotować całą inwestycję, wykonać projekt, koncepcję, uzgodnienie. Ten wkład bardzo się przyda w kolejnym doświadczeniu.
Co się zmieni? Ma pan już jakieś pomysły?
Rozpoznać, rozbudzić, i zaspokoić potrzeby kulturalne – to to, co instytucja kultury musi zrobić. Warunki działania są tu ograniczone. Obiekt jest duży, ale na działanie typowo kulturalne - czy to na organizowanie imprez, czy w ramach działań z zakresu edukacji kulturalnej, czyli warsztaty, zajęcia muzyczne, plastyczne, - okazuje się że mamy bardzo mało zasobów lokalowych. Nie można rozwinąć skrzydeł. I tu pojawia się problem. Jeśli ta instytucja ma być dla mnie wyzwaniem, zakres lokalowy trzeba powiększyć.
Problemy z brakiem zaplecza lokalowego mają się wkrótce skończyć...
Bardzo podoba mi się pomysł rozbudowy Miejskiego Ośrodka Kultury i będę o to zabiegać. Dobudowane zostanie skrzydło z dodatkowymi salami. Należałoby też znaleźć dobre miejsce dla muzeum. Te dwie instytucje się blokują - muzeum też nie może rozwinąć skrzydeł. Ma olbrzymie zbiory, ale nie ma gdzie ich pokazać. Miasto stawia pierwsze kroki w tym kierunku. Zależy mi, żeby budynek został rozbudowany, bo przychodzą do mnie ludzie z różnymi pomysłami. Co im do szczęścia potrzeba? Miejsca! Koszty nie są olbrzymie, a dzięki zaangażowaniu i konsultacji merytorycznej, ich prywatna inicjatywa łączy się z tym, co jest głównym celem tej instytucji - czyli prowadzeniem działalności kulturalnej. Trzeba wszystko tworzyć wspólnie ze społeczeństwem.
Czy w rachubę wchodzi reorganizacja MOK-u?
Temat jest drażliwy dla tych, co tu pracują – wzbudza lęk i obawy. Dyrektor nie powinien robić czystek i rewolucji, ale bacznie się przyglądać i wyciągać wnioski. Oprócz pomysłu na reorganizację, trzeba mieć odpowiednich ludzi. Częściowa reorganizacja ma sens. Są takie elementy, które należałoby zmienić, jak impresariat artystyczny – promocja i sprzedaż własnych zespołów. Trzeba zdynamizować PR. W przyszłym roku ma wejść w życie miejski system informacji kulturalnej – pięć, sześć ekranów audiowizualnych w różnych miejscach miasta, za pomocą których promowane byłyby wydarzenia. Ruszy też strona z bazą informacyjną o imprezach, newsletterem i możliwością zakupu biletów. Chciałbym, by wiele działań było tworzonych wspólnie ze stowarzyszeniami. Z jakiegoś pomysłu może zrodzić się impreza o poziomie europejskim, finansowana z różnych źródeł. Trzeba poszerzyć promocję. Żeby mieć środki na imprezę, należy sprzedać program i stworzyć wizerunek, by pozyskać sponsorów i partnerów. Wszystko trzeba budować powoli, mieć swoją wizję, dojrzeć, zdobyć doświadczenie. Jeśli tworzymy imprezę prestiżową, promujemy też miasto. Są działy w Domu Kultury, które są dobrze zorganizowane i funkcjonują. Kwestie merytoryczne są trudne, ale twórcze.
Pana wizja kultury w mieście?
Nie można wywracać wszystkiego do góry nogami. Coś, co jest od lat, choćby Sari, uważamy za cenne i trwałe. Niektóre imprezy chcielibyśmy zrobić bardziej tematyczne, ale nie zawsze można. Te są najtrudniejsze, bo trzeba pozyskać małą grupę sympatyków. Trzeba przyciągnąć czymś atrakcyjnym - znaleźć kogoś z najwyższej półki, kto promowałby imprezę. Pewne imprezy będą połączone, nastąpi być może zmiana formuły. Chodzi o to, by stworzyć ciekawy repertuar.
Dziękuję za rozmowę.
O rany! Ale straszny wodolej z tego nowego Pana Dyrektora. Żadnych konkretów. Zobaczycie za to Państwo jaka intensyfikacja imprez PO z ramienia MOKu nastąpi na wiosnę w związku z kampaniami wyborczymi. Ciekawe też, kto przyjedzie na platformerską imprezę 16.10 otwierać wszystko w Żorach co się da... :) Może Miro (czytaj. drzewo), Zbysiu (czytaj. chlebek) oraz Tusk vel. "cudny przeciek słońca Peru" ;)? Proponuje także odwiedziny kasyn żorskich oraz wszystkich jędnorękich bandytów. Dajcie im też jakieś nagrody, zasłużony dla "żorskich Orlików". By żyło się lepiej... ale, czy na pewno wszystkim? No nic, w każdym razie cuda się skończyły, a zostały po nich tylko Orliki. Tak na marginesie, ponoć rządzący nie chcą zgodzić się na badania składu prawdopodobnie bardzo toksycznej nawierzchni. To dopiero byłaby afera związana z jedynym cudem Tuska. Aaa...zapomnialem o 68km autostrad :)
Zaintrygowała mnie ta część wypowiedzi. Jakież to platformerskie podejście - "...trzeba zdynamizować PR". Czyżby ta koncepcja była związana z powierzeniem jakieś wybitnie odpowiedzialnej funkcji dla niedoszłego kierownika czyli radnego Zbigniewa K., który przepracowuje się w Rebusie i nie spełnia zbytnio, spacerując z dziećmi po mieście ? Proponuje stanowisko z-cy dyrektora ds. Pijaru czyli "impresariatu artystycznego" z pensją 3500 zł brutto. Jak to gładko można wszystko wytlumaczyć. Szczególnie w tak "wielkim mieście", jak Żory potrzebne są co najmniej dwa takie stanowiska ;)
P.S. Na koniec ostatnie pytanie: które działy w MOKu są dobrze zorganizowanie, a które źle funkcjonują? :) Ach, ten nowy dyrektor! :)
A może by się tak koledzy podpisali... tak czy siak kto by nie został dyrektorem to i tak zawsze będzie źle...
puknijcie się w głowy i dajcie człowiekowi pracować....