Urodził się w Rybniku, ale uważa się za pełnokrwistego żorzanina, "Wielkiego Żora". Dobiega 30-stki. Ubiera się w szmateksie. W liceum, z kolegami, grał covery Mumio. Pół życia spędził na scenie. Mózg jednego z najpopularniejszych kabaretów w Polsce. Łowca.B.
Z Bartoszem Gajdą rozmawia Kamila Hus:
KH: Uczyłeś się w Miarce. Tryskał z ciebie humor a la „umiarkowany beton”, czy był to raczej dowcip bez umiaru?
BG: A jaki to jest żart z kategorii umiarkowany beton? Nie znam tej nomenklatury…
Beton to taki ciężki żart i nie każdy go rozumie. Bywa żartem nieśmiesznym. Umiarkowany beton, to taki średnio-ciężki żart. Rozumiesz?
- Aha, czyli to taki troszkę szalony dowcip?
Niezupełnie.
- W sumie, nie wiem... Dużo żartowaliśmy. Na przykład na przysposobieniu obronnym obwiązaliśmy kolegę bandażami i wypuściliśmy na korytarz. Ale chyba każdy tak robił przy okazji nauki bandażowania? Wtedy to było zabawne. Innym razem ubieraliśmy się w dresy i przez cały dzień na przerwach biegaliśmy.
Na przerwach nie wolno biegać.
- Ale my uprawialiśmy jogging, a nie running! I śpiewaliśmy do tego amerykańskie wojskowe piosenki.
A znasz jakąś?
- Nie, ale mogę się nauczyć.
Twoje zachowanie nie wzbudzało podejrzeń grona pedagogicznego?
- Nauczycielka zarzucała mi, że przychodzę do szkoły pijany.
Miałeś niezdrowy chuch, czy co?
- Nie, chyba poziom abstrakcji był za wysoki.
Pewnie podejrzewali cię również o stosowanie innych środków…
- Tak, też, o narkotyki. No, i pani z historii podsuwała mi ulotki o terapiach. Wspominam to z uśmiechem na twarzy. Z perspektywy czasu, traktuję to wręcz jako komplement. W sumie byłem normalnym, zdrowym - żywym młodzieńcem.
A teraz?
- Teraz jestem młodzieńcem.
Często jesteś w Żorach, młodzieńcze?
- Tak. Można powiedzieć, że z wszystkich miejsc w Polsce - najczęściej.
A jak już tu jesteś, to jak spędzasz czas?
- W dużym pokoju, albo przy komputerze.
Gdy już wyjdziesz z domu, to dokąd najchętniej podążasz?
- Nie mogę powiedzieć :) Nie mam ulubionego klubu.
Gdzie na mieście lubisz zjeść?
- Zjeść? W Dobrych Klimatach lubię zjeść.
A co takiego tam jesz?
- Obiad. Moim ulubionym daniem są „mule z frytkami”. Ale nie wiem, co to jest, chyba przysmak belgijski.
Palisz? Pijesz?
- Już nie palę. Czasem piję.
A co pijesz najchętniej, z mocniejszych trunków?
- Ouzo, taki grecki, anyżowy przysmak, popularny wśród studentów w Cieszynie.
Skoro jesteśmy w Cieszynie, pytanie a propos kabaretu Łowcy.B, w którym tak prężnie działasz...
- ...Prężę muskuły...
...Masz ksywę „ Prymus” – czyżbyś był najmądrzejszym Łowcą?
- Za takiego się uważam :). Ale wzięło się to stąd, że jako jedyny z całej szóstki miałem kiedyś stypendium naukowe. A w jednym semestrze – miałem na raz aż trzy stypendia: naukowe, socjalne i artystyczne. Przez sześć miesięcy byłem krezusem.
To coś ty robił z tą uczelnianą kasą?!
- Nie wiem, nie pamiętam, zdaje się, że inwestowałem w siebie.
W zewnętrze, czy we wnętrze?
- W wygląd to, no, hmm … :) - ale nie, nie przepijałem pieniędzy, jeśli o to chodzi. Dawałem trochę mamie. I tacie.
Regularnie grasz w siatkówkę. Gdybyś nie grał w kabarecie – grałbyś zawodowo w siatkę?
- Nie, bo przespałem szansę. Byłem na dwóch treningach, w Jastrzębskim Węglu, na Boryni. Ale nie chciało mi się dojeżdżać. To było w piątej klasie podstawówki. No, a jak się prześpi – to koniec. Z resztą, z moim wzrostem, mógłbym być co najwyżej libero (zawodnik, którego zadaniem jest tylko gra obronna - przyp. kh). A wiesz jaką libero ma ksywę? Szmata, bo tylko lata, rzuca się i wyciera parkiet.
Nie chciałeś być „szmatą”… Powiedział ktoś, kiedyś, do ciebie: „szmato”?
- Nie wiem, pewnie tak, choć przecież szmata jest w sumie rodzaju żeńskiego?
„Szmatek” brzmi bardziej męsko?
- Tylko to raczej nazwa sklepu z odzieżą używaną.
A ubierasz się w szmateksie?
- Też.
Wracając do siatkówki – teraz trenujesz amatorsko. Gdzie i z kim?
- Z Michałem w „Artusie” i z Marianem w „Olimpie”. Reprezentuję dumnie barwy „Artusa Żory” w Rybnickiej Amatorskiej Lidze Siatkówki oraz – niestety w mniejszym stopniu, bo nie mam tyle czasu, bo mecze są w weekendy – w żorskiej ALS, jako Rada Dzielnicy Pawlikowski. A w wakacje gram jeszcze w siatkówkę plażową w duecie z kolegą Michałem. Dwa lata temu awansowaliśmy do czwórki najlepszych w Żorach, a w tym roku byliśmy o włos, ale nie wystąpiliśmy w finale, bo trza było jechać „do roboty”.
Nie nudzi ci się kabaret?
- Czasem się nudzi, czasem, nie nudzi. Raczej nie, bo jest dużo wrażeń.
A te największe wrażenia, to?
- No, na pewno pierwsza wygrana PaKA (ogólnopolski Przegląd Autorskich Kabaretów Amatorskich w Krakowie - przyp. kh). A później? Występ dla pięciu tysięcy ludzi w Sali Kongresowej - robi wrażenie. Podobnie, pierwszy występ w Operze Leśnej, na festiwalu TOPtrendy. Nawet trema była.
A teraz trema jest ?
- Nie, nie ma tremy.
Wcale?
- Ewentualnie w momencie, gdy mamy nowe, nie przećwiczone rzeczy.
A pamiętasz swój pierwszy występ?
- Tak.. Na wieczorku poetyckim... coś tam - u Waldka Trojnara.
Kiedy to było?
Jak w liceum byłem i był ze mną Maciek i Sławek Szczęchowie (Łowcy.B, przyp. kh).Oni też mieli wtedy pierwszy występ.
Recytowaliście wiersze?
- Nie, nie. Tak jako kabaret się wpieprzyliśmy. To były krótkie formy, rebusy i pokazywanie śmiesznych skojarzeń. Aha, też covery Mumio graliśmy, tak nas inspirowali.
Śmiali się ludzie?
- Trochę się śmiali.
Nie bardzo?
- Nie, no śmiali się, acz z perspektywy czasu, jak to oglądaliśmy na nagraniu – straszne to było, straaaszne. Miałem wtedy długie włosy i ważyłem 25 kilo... mniej.
Pamiętam cię takiego z nagrania żorskiej TV ŻAR z 1998. Jak się czułeś w roli debiutującego prowadzącego?
- To było tylko raz. Potem przyszedł Przemek Dana i był ode mnie lepszy. Ale dostałem za ten „występ” jakieś 500.000 zł.
Gdyby było po denominacji - miałbyś niezła kasę. A KANASTA - czyja ona? Jesteś jej starszym bratem, czy jednym z rodziców?
- Jestem jednym z czwórki rodziców. Ja, Sławek Szczęch, Piotrek Krówka i Waldek Trojnar od początku organizujemy KANASTĘ. Piotrek i Waldek mieli stowarzyszenie i działali. My ze Sławkiem zaproponowaliśmy kabareton - że byśmy wystąpili, zaprosili kogoś… I od samego początku było dużo chętnych, żeby to oglądać. Co roku zapraszamy wybrane kabarety, które zdążyliśmy poznać „w akcji” i wydają nam się ciekawe.
I tak wam się to tak rozrosło do międzynarodówki.
- Zupełnie niechcący.
Podobno, przy okazji ubiegłorocznej KANASTY, planowałeś specjalną atrakcję na rynku…
- Z tym muezinem? Chciałem z głośników na rynku puścić nagranego muezina nawołującego na modlitwę do Mekki. Bodajże o godz. 17.00 i o tej porze miało to u nas wybrzmieć. A pomysł zrodził się w ramach interakcji międzykulturowej.
Tak planowałem, ale nie udało się. Nikt znaczący nie chciał się pod tym podpisać. Bali się posądzenia o parodię i naśmiewanie się, choć zupełnie nie o to chodziło.
Wiem też, że lubisz Kwiaty. Dlaczego?
- Bo są moje. „Kwiaty” to drugi projekt kabaretowy, obok Łowców.B, w którym uczestniczę. Z grupą znajomych wybraliśmy się na „Ryjka” (Ogólnopolski Festiwal Kabaretowy w Rybniku, przyp. kh), przygotowaliśmy osiem skeczy do ośmiu konkurencji i zajęliśmy III miejsce. Jestem dumny, zważywszy na fakt, że przygotowaliśmy się w półtora tygodnia. Był to projekt - póki co – jednorazowy.
Jednorazowy?
Bo wszyscy jesteśmy w rozjazdach. Ja – narcyz - w Łowcach, Wojtek – tulipan - w „Jurkach”, Michał – storczyk - w "Hlynurze", drugi Wojtek – rododendron - w "Limie", a Wronka – dalia - w "Słoiczku po cukrze".
Widziałam kilka nagrań ze skeczy „Kwiatów”. Nie wszystkie przypadły do gustu publiczności, co sugerują komentarze pod filmem pt. „Pani prezesowa”.
- Ah, najlepszy komentarz, jaki przeczytałem pod filmikiem, to było coś w stylu: „no, średnie, ale ja też z koleżanką robię kabaret i też nam na razie wychodzi średnio. Może się nauczą.” To było cudowne po prostu.
Pewnie lubisz oglądać filmy. Twoim ulubionym jest…
- Za bardzo oglądać filmów nie lubię, ale ulubiony mam: „Gnijąca panna młoda” Tim Burtona. I ogólnie – bardzo lubię Tima Burtona.
Marzy ci się aktorstwo?
- Pewnie! Uważam, że jestem w ch…dobry! :)
To czemu nie aktorzysz?
- Bo mam dużo innych zajęć.
Jeśli nadarzy się okazja…
- Tak, chciałbym zagrać w filmie. Nawet zagrałem rolę „Człowieka Kolanko”, w bardzo amatorskim filmie kręconym przez studentów z Poznania.
Na czym polegała twoja rola?
- No, byłem głównym bohaterem, Człowiekiem Kolanko.
A druga rzecz, Robert Górski (Kabaret Moralnego Niepokoju, przyp. kh), przymierza się do kręcenia filmu. Jestem na etapie proszenia go o rolę :) Na razie wyprosiłem, że zagram człowieka przywalonego koniem, leżącego twarzą do ziemi.
Ha ha, to może przynajmniej ręka będzie ci wystawać i rozpoznamy cię po zegarku.
A jak jednak znudzi ci się praca na scenie, to co będziesz robić? Wyjedziesz gdzieś?
- Jakbym wyjechał, to chyba musiałbym pracować, no nie?
A gdybyś już miał pieniądze, które zapewniłyby ci dostatnie życie?
- To wyjechałbym do Holandii, bo bardzo mi się tam podoba. Albo do Nowej Zelandii, choć nigdy tam byłem.
To czemu tam?
- Bo to jest bardzo daleko i jest tam ładnie - kolega był i pokazywał mi zdjęcia. Jest tam bardzo zielono, kolorowo - malowniczo. Lubię też małe miasteczka, dlatego tak mi się podoba w Żorach.
A co najbardziej ?
Że jest tak cicho i spokojnie, i znam dużo osób. Niemal na każdym kroku można spotkać kogoś znajomego.
Jak na wsi.
Niemal, ale to raczej zaleta.
Uważasz, że w naszym mieście dużo się dzieje, kulturalnie?
Nie wiem, trudne pytanie. Ja mam wszystko czego potrzebuję.
Kolejne pomysły do zrealizowania w Żorach?
Oczywiście, ale nie mam czasu. Wiem też, że jak się chce, to tu można porobić dużo rzeczy.
Znasz jakiś żorski żart dla żorzan?
Nie, ale słyszałem ostatnio zabawny dowcip-zagadkę: „co to jest - świeci i nie mieści się w d…? Ruskie urządzenie do świecenia w d…”.
To ci nieprzewidywalna zagadka :) I na do widzenia: słowo na dziś?
Nad-gar-stek.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Zobacz młodego Gajdę w TV Żar:
www.zory24.pl/filmy/retrokino-odcinek-11,19.html
W jakim kolejnym projekcie uczestniczy Bartek? Dlaczego Łowcy.B reklamują sklep "nie dla idiotów"? Na te i inne pytania odpowiedzi znajdziesz w Gazecie Żorskiej. Kamila Hus
mnie wogole lowcy nie smiesza... nawet weicej sa do bani a Moralnego niepokoju sa konkretni
Ja Bartka...kocham...Szkoda,że zajęty...:)
A ja z Bartkiem lubię grać w warcaby. Po każdej kanaście gramy w warcaby. On gra na białych polach a ja na czarnych i co najważniejsze nik nikogo nie potrafi zbić i wygrać, a tak po za tym Bartek chodził do najlepszej uczelni w Polsce tak jak ja, tylko że ja ją skończyłem mimo żę później zacząłem a bartek jeszcze nie hi:)
i co przybić ci piątkę ?
nie odpisuje na słowne zaczepki
pozdrawiam anonima
Ten wywiad jest na poziomie 15 latki...
A ja z Bartkiem chodziłem do przedszkola
Bartek i Łowcy, tak trzymać! Niie zróbcie mi wstydu, wiele lat temu trzymałam palce przy waszych ( czytaj: kabaretu) narodzinach!
ogoliłbyś się chopie do wywiadu ;P
w tzw. "miarce"...tego nie uczyli, a sam.....przecież....
Ja lubię bardzo Bartosza Gajdę jest fajny,piękny i rewelacyjny chłopak.A czy Mieczysław Gajda(ten co użyczał głosu Ważniakowi w Smerfach) to jego rodzina jakaś czy jak