Miał piętnaście lat. Były wakacje, a on zamiast wylegiwać się na słońcu - wrócił do domu. Zaczął od zabawy w ustawianie kul. Szybko zrozumiał, po co jest stół, kij, bile i że to dla niego nie są żarty. Pokochał ów sport wielką, wierną miłością. Życiorys tego rodowitego Żorzanina dowodzi tezy, że pielęgnując pasje można wspiąć się na szczyt i zbierać same dobrodziejstwa z jego czubka.
Marcin Nowak, 34- letni bilardzista, wielokrotny Mistrz Polski Biznesu w Pool Bilard. Sales manager renomowanej, znanej na całym świecie firmy produkującej maszyny siłowe. To nie koniec sukcesów, ale zacznijmy od początku.
W dzieciństwie mieszkał na Os. Księcia Władysława. Tu również chodził do podstawówki i kopał w nogę z kolegami..Gra będąca początkowo tylko rozrywką zaczęła szybko pochłaniać każdą wolną chwilę młodzieńca. Najpierw trenował w klubie w Jastrzębiu, brał udział w wielu turniejach w okręgu katowickim, aż pojawiały się pierwsze sukcesy (m.in. VI miejsce na II Mistrzostwach Polski Bilarda). Po trzech latach starań został zauważony. Zaproponowano mu bardzo dobre warunki pracy w częstochowskim klubie Tivoli: mieszkanie i utrzymanie. Dla osiemnastolatka był to układ wymarzony, więc zgodził się i przeniósł do Częstochowy. Pierwszoligowy klub szybko wskoczył z miejsca III na I. Wkrótce pojawiła się okazja szlifowania umiejętności wśród najlepszych. Zdecydował się na wyjazd za granicę.
Kilkuletni pobyt Marcina w obcym kraju przerwał jego brat, Jacek Nowak, składając propozycję nie do odrzucenia. Zaproponował pracę we własnej firmie „Jakar” produkującej maszyny siłowe, czyli tzw. kopacze, boksery, koszykówki, młoty itp., które na co dzień spotykamy w wielu lokalach, a w okresie letnim również– jako atrakcję ogródków piwnych, czy nadmorskich budek. Marcin wrócił na stałe do Żor i od tej pory współpracuje z bratem reprezentując firmę na targach w Polsce i na świecie, ostatnio w Londynie, Rimini, Las Vegas. Jego powrót z Anglii zbiegł się wówczas z terminem organizowanych Mistrzostw Polski Biznesu w Pool Bilard. Są to imprezy na najwyższym poziomie łączące interesy sportu i biznesu. Organizowane co roku w różnych, malowniczych zakątkach Polski.
- W latach 2004, 2005, 2007 udało mi się zdobyć pierwsze miejsce Mistrzostw w klasie „profi”. Drużynowo w 2006 – I miejsce, a w 2005 i 2007 – miejsce II jako „Jakar” z Rafałem Mazurem. W zeszłym roku nie uczestniczyłem w MPB ze względu na mój pobyt na Targach Branżowych. Ostatnio, przy gorszej formie, udało mi się zdobyć V miejsce w turnieju Masters Mario Cup w Mikołowie.
Aby wygrać, trzeba grać - co tydzień. Przez cały rok, w poszczególnych klubach bilardowych w Polsce rozgrywane są eliminacyjne turnieje, uczestnik za każdy z nich otrzymuje punkty. Nasz mistrz gra w popularniejszą wersję bilarda, tzw. „ósemkę”- 8 bil rozbijanych z trójkąta, podzielonych na całe i połówki. Białą należy najpierw wbić wszystkie „swoje” bile, by móc na koniec wbić czarną, rozstrzygającą. Jest jeszcze druga wersja, „dziewiątka” - 9 bil rozgrywanych z rombu, wszystkie bile są wspólne. Jeśli graczowi dopisze szczęście - jednym rozbiciem może wygrać rundę, ale to bardzo trudna sztuka. W ostatecznym starciu udział bierze ośmiu graczy z najwyższą liczbą zdobytych punktów. Wygrani otrzymują wartościowe nagrody rzeczowe, a główny zwycięzca – wynagrodzenie pieniężne (w rozgrywkach ogólnopolskich - rzędu nawet kilkunastu tys. zł) . Na turniejach obowiązuje przepisowy strój, na którego obecność nacisk kładzie się także w Polsce:
- biała koszula, mucha lub krawat, kamizelka, ciemne spodnie i eleganckie buty. Ja zawsze dobrze czułem się w takim przebraniu. W mniej prestiżowych turniejach można trochę stonować i poprzestać na koszulce polo i dżinsach.
Żorzanin zapewnia, że bilard nie jest zbyt kontuzyjnym sportem. Zdarzają się małe wypadki, jak trafienie w kogoś źle wybitą bilą, ale z reguły można obyć się bez trwałych urazów. Mówi także, że nie trikami, lecz umiejętną grą pokonuje się przeciwnika:
- Największą sztuką jest rozpocząć i skończyć grę od 1 podejścia. Na naszym szczeblu każde zagranie jest indywidualne, niestandardowo rozegrane. Są różne rekordy: 4, 5, 6 rozegranych partii z rzędu tak, że przeciwnik nie ma nawet możliwości podejścia do stołu.
Poza tym bilard to gra dżentelmenów. Mistrzem może zostać każdy, bez względu na wiek, czy płeć. Liczą się systematyczne treningi i zapał, które zawsze procentują.
- Miałem podobny tryb pracy jak każdy przeciętny pracownik: 8 godzin codziennych treningów. Tylko, że dla mnie to zajęcie zawsze było - i jest - czystą przyjemnością. Zdarzały się maratony, najdłuższy trwał 33 godziny z małymi przerwami na posiłek. Przez pierwsze lata sumienna praca plasowała mnie w czołówce rankingów, potem musiałem trochę odpuścić. Moje granie ograniczyłem do 2-3 godzin dziennie. To od razu dało negatywny efekt obniżając wyniki. W tej chwili gram co tydzień ( czyli rzadko), ale obowiązki w domu i stałej pracy wysunęły się na pierwszy plan.
Marcin Nowak jest szczęśliwym tatą 2,5 rocznego synka. Już próbuje zaszczepić w dziecku bakcyla ulubionej gry. Ze strony swoich rodziców spotkał się z wielkim wsparciem i dopingiem w rozwoju bilardowej pasji. Chciałby w podobny sposób wesprzeć przyszłe fascynacje syna. Niedawno otrzymał pewną kuszącą propozycję: poprowadzenia profesjonalnego klubu bilarda w Ambasadzie w Żorach.
- W naszym mieście działają dwie, bodajże amatorskie placówki tego typu, ja chcę stworzyć coś „ponad”. Klub Ambasada podjął się spełnienia moich wygórowanych warunków. Nowe stoły do gry, kije, które przebijają trzykrotnie wartość starych oraz odpowiednie ustawienie sprzętu polepszą zarówno warunki jak i jakość treningu. Na razie wszystko idzie gładko. Mam nadzieję odkryć wśród amatorów kilka talentów tak jak kiedyś mi się to udało z Magdaleną Tatarkiewicz, wielokrotną Mistrzyni Polski Bilarda. Oczywiście - zapraszam profesjonalistów, liczę na wizyty przedstawicieli z Częstochowy, Krakowa, Tarnowa na Amator Challenge Amba Cup. Jestem pewien, że wszystkich pozytywnie zaskoczą tutejsze warunki.
Nasz mistrz planuje kolejne zwycięstwo MPB na przełomie mają i czerwca, co zbiegnie się z jego urodzinami. Czy uda mu się po raz kolejny zdobyć trofeum? Na to liczymy. Kamila Hus
Czy bilard jest drogim sportem? Mistrzowie wyposażają się sprzęt wyłącznie z górnej półki. Lepsze kije kosztują od 500zł wzwyż, profesjonalny do rozbijania (jakim gra Marcin Nowak) – 3,5 tys.zł, do gry- około 5 tys.zł. Tani komplet bil dostaniemy za 100 zł, ale można kupić też takie za 1000zł. Stoły do gry, w zależności od grubości kamienia, z którego są zrobione (20 mm, 32 mm, 40 mm), kosztują 7- 12 tys. zł. Za nowe stoły w Ambasadzie (o grubości 32 mm) zapłacono po 8,5 tys. za sztukę. Do tego należałoby się jeszcze odpowiednio ubrać. Garnitur to koszt w granicach 1000zł. Nie przerażajmy się jednak. Jeśli okażemy się wytrawnymi pasjonatami bilarda na profesjonalny sprzęt będzie nas stać.