Chwali się tym, że jest żorzanką. Jest dobra z matmy. Nim została aktorką - była kelnerką. Ostatnio odkryła nurkowanie. Jej wokalne możliwości podziwialiśmy podczas Urodzin Miasta w Scenie "Na Starówce"
Kamila Hus: Wychowała się pani w Żorach, ale urodziła w Cieszynie.
SB: Tylko się urodziłam. Trzeciego dnia po narodzinach od razu przyjechałam do Żor. Moja mama jest cieszynianką, chciała urodzić w rodzinnym mieście.
Co żorzance „z Cieszyna” podoba się u nas najbardziej.
Wszystko mi się podoba. Naprawdę. Zawsze bardzo się tym chwalę, że pochodzę z Żor. Jak w Krakowie mnie ktoś pyta, skąd jestem, to mówię: „ze starszego miasta, niż Kraków”.
Sięgając w przeszłość - pamięta pani swoją pierwszą miłość?
Oh, kto to był… Pierwsza była w przedszkolu.
A jak się nazywał?
Nie mogę powiedzieć! Przecież on to kiedyś przeczyta.
No właśnie! Będzie dumny, że „był pierwszą miłością Soni Bohosiewicz”.
W przedszkolu był Szymek Wypich. W podstawówce to się bardzo często zmieniało, ale potem – długo Tomek Czaja.
Trzymaliście się za rączki?
Nie, no przecież nie chodziliśmy razem. Byłam za mała. Ale zakochana w nim byłam strasznie.
A potem?
Całe liceum moją wielką miłością był Marek Sikora. Chodziliśmy razem, to była poważna sprawa. Wiem, że wyjechał do Londynu, gdzie mieszka, ma żonę i pięknego synka Bruna. Fajnie mu się powodzi.
Uczyła się pani w Miarce. Któryś z profesorów szczególnie zapadł pani w pamięć?
Pan Adam Herman, który był naszym wychowawcą. Przemądra osoba, inteligentna, z ogromnym poczuciem humoru. Mam wrażenie, że przez te cztery lata liceum doprowadził nas do „stanu dorosłości”. Wychowywał nie małomiasteczkowo, a światowo. Rozmawialiśmy o polityce, problemach moralnych i wszystkim tym, o czym powinni rozmawiać młodzi ludzie, na co powinni zwracać uwagę. A najfajniejsze jest to, że nie wpajał nam swoich poglądów, tylko cały czas prowokował do dyskusji. Czasami, nasze lekcje wychowawcze, to był jeden wielki wrzask. Tak zajadle się kłóciliśmy.
Pan Herman uczył czego?
Matematyki. A matematyka jest królową nauk. Jak ktoś ją pojął, to znaczy, że potrafi logicznie myśleć.
Jest pani dobra z matmy?
Tak – pamiętam wszystko :) Matematyka bardzo mi w życiu pomaga.
A pierwsze aktorskie lekcje:
Dokładnie w czwartej klasie liceum. Dojeżdżałam do Katowic na zajęcia Doroty Pomykały ze studia aktorskiego „Art Play”. Weekendowo przygotowywałam się do egzaminów do szkoły teatralnej.
Jak rodzice zareagowali na pani plany?
Moi rodzice? Dobrze reagowali: dawali na to pieniądze. Oczywiście, martwili się czy wyjdzie, czy się dostanę. Miałam ambicje, wiązałam z tym nadzieje. A ludziom z ambicjami bywa ciężko, gdy w pewnym momencie okazuje się, że gdzieś tam ich ktoś nie chce. Człowiek odbiera to osobiście: nie chcą MNIE. To trudne. Męczę się z tym cały czas.
Nim została pani aktorką, była pani kelnerką?
Tak. Mój ojciec miał „Gościniec Saski”, na trasie na Cieszyn, pięć kilometrów od centrum Żor. Potem przestało mu się chcieć w to bawić, więc stwierdził, że sprzedaje Gościniec w cholerę. A ja powiedziałam: „weź nie sprzedawaj, ja sobie tam porobię przez trzy miesiące”. Akurat zdałam do szkoły teatralnej i miałam wakacje. I rzeczywiście. Robiłam zaopatrzenie, zatrudniałam kucharza, byłam kelnerką. Wszystkim zajmowałyśmy się z kuzynką. Pobawiłam się, zarobiłam kupę kasy, a potem ojciec lokal sprzedał. Na studiach rządziłam przez pierwsze dwa miesiące!
I imprezowałam :) A gdzie niegdyś balowała pani w Żorach?
Chodziłam do dawnego Saggi-ego, a potem na Ambę. Ale tą starą, która była przy Urzędzie Miasta. A potem na tą nowszą, przy Boryńskiej...
Aktorstwo, śpiewanie i smykałka do interesów. Odkryła pani jeszcze jakiś swój talent?
E, nie. Nie mam więcej. Naprawdę.
A w sporcie…
Radzę sobie. Wiadomo – mój zawód wymaga troszkę fitnessowego trybu życia. Ostatnio odkryłam nurkowanie. Byłam z siostrą na wakacjach. Z nudów poszłyśmy ponurkować - takie zajęcia wprowadzające. Zrobiłyśmy sobie cztery nurkowania na piętnaście metrów. Tak strasznie się tym zajawiłam, że kilka dni temu skończyłam w Warszawie kurs nurka – pierwszy stopień.
W taką zimę?
Teorię, a praktykę na basenie.
Teraz często widzimy panią w produkcjach TV, a nie tak dawno urodziła pani dziecko. Da się wszystko pogodzić?
No trudno. Muszę sobie jakoś radzić :) Trzeba się dwoić, troić i mniej spać.
Życzę zatem więcej czasu na odpoczynek i dziękuję bardzo za rozmowę.
Z Sonią Bohosiewicz (2010 rok) rozmawiała Kamila Hus:
zdjcie; Kamila Hus
Sonia Bohosiewicz zaśpiewała 24 lutego 2010 roku, w Scenie "Na Starówce" podczas 738 Urodzin Miasta. Swoje honorarium za występ przekazała na rzecz Hospicjum im. Jana Pawła II.