Kino Na Starówce

Kino Helios

Środa, 30 kwietnia 2025 r.  Imieniny: Donata, Katarzyny, Mariana

Najsprawniejsi ratownicy pracują w Żorach

23.06.2010
Najsprawniejsi ratownicy pracują w Żorach

Wezwanie, 10 km jazdy, rozpoznanie zagrożenia, uratowanie ludzi....a na to wszystko tylko 10 minut. I tak sześć razy. Niełatwe zadania mieli do wykonania uczestnicy V Otwartych Mistrzostw Śląska w Ratownictwie. Żorska ekipa debiutowała na zawodach. Wystartowała z nr 1 i wróciła z pucharem za zwycięstwo w konkurencji „Tor przeszkód”.

Poziom zawodów był bardzo wysoki. – Zawalenie jednego zadania oznaczało spadek na ostatnie miejsce – mówi Dominik Karaś, jeden z ratowników. Oprócz niego, na Mistrzostwach w Raciborzu od 13 do 16 maja Żory reprezentowali: lek. Artur Adamiec, ratownicy: Marek Fojcik i Mariusz Pacuła. W zawodach wzięli udział po raz pierwszy i okazali się bezkonkurencyjni w torze przeszkód. Podczas sprawnościówki, drużyna musiała na czas przebiec z wężami strażackimi tor, przeskakując po drodze płotki, czołgając przez tunel i rękaw. Nasi ratownicy pokonali tor w zawrotnym tempie – 56 sekund, o 6 sekund wyprzedzając następny zespół. Czy kondycja pomaga w tym zawodzie? - Oczywiście. Gdy kilka razy dziennie musimy znieść z czwartego piętra osobę przy tuszy, sprawność fizyczna jest niezbędna – zaznacza pan Dominik.

 

Sześć innych zadań, jakie sędziowie przygotowali zawodnikom, to symulacje różnych zdarzeń. Grupa stacjonowała w bazie w Szymocicach, skąd otrzymywała wszystkie dyspozycje. Na czym polegały zadania? Ratownicy dostawali kartkę z zadaniem. Często tylko w jednym zdaniu objaśnione było, do jakiego zdarzenia są wzywani. Miejsce podane było w postaci współrzędnych, wszystko działo się w obrębie 10 km od Raciborza. Ekipa miała 10 minut na to, by dotrzeć do poszkodowanego, rozpoznać zagrożenie i podjąć odpowiednie działania, by go uratować. Musieli decydować, czy reanimować pacjenta na miejscu, czy zawieźć go do szpitala. - Wypadki odzwierciedlały stan rzeczywisty – opowiada Dominik Karaś. - Wszystko było profesjonalnie przygotowane. Na miejscu zdarzenia byli symulanci, współpracowali z nami policjanci i strażacy. Sędziowie informowali nas na bieżąco o stanie pacjenta. Wbrew pozorom, zadania nie były łatwe, a ograniczony czas dodatkowo działał na niekorzyść. - Sędziowie celowo komplikowali zadania – wyjaśnia ratownik Dominik. Już w pierwszym zadaniu zaskoczyli uczestników. Ratownicy otrzymali zgłoszenie od kobiety, która usłyszała strzały za oknem, a potem ujrzała leżącego na ziemi mężczyznę. - Byliśmy przekonani, że jedziemy do rany postrzałowej. Na miejscu okazało się, że musimy ratować nieprzytomnego narkomana i jednocześnie poszukać źródła niepokojących wystrzałów. Były to po prostu petardy, które niestety mogły zrobić komuś krzywdę. Sztuka polegała na koordynacji działań. Należało zebrać informacje od osób postronnych, badając jednocześnie pacjenta. Każdy ratownik w grupie ma określone zadanie. W Mistrzostwach oceniany był każdy z osobna. Punktowane było wszystko, nawet rękawiczki, okulary ochronne i czy ratownik miał przepisowe buty za kostkę. - Zawody to czysta, książkowa teoria. Praktyka wygląda nieco inaczej.

 

Drugie zadanie polegało na zabezpieczeniu terenu i opatrzeniu ran mężczyźnie, który spadł z drzewa podczas wycinki. I tu sędziowie zaserwowali ratownikom niespodziankę. - W czasie akcji, gdy wszyscy zajmowali się poszkodowanym, zasłabł jego kierownik – wspomina Dominik Karaś. Ratownicy musieli uporać się z zawałem serca. Kolejne wezwanie: mężczyzna w wieku około 30 lat spadł z mostu podczas jego malowania. I współrzędne: 50°5`38``, 18°13`15``. - Nie wiedzieliśmy, jakich doznał obrażeń – mówi ratownik. Trzeba było przeprowadzić rozpoznanie. - Okazało się, że mężczyznę ukąsiła osa i doznał wstrząsu anafilaktycznego. Musieliśmy udrożnić drogi oddechowe poprzez nacięcie tchawicy. Na szczęście pozorant nie musiał się aż tak poświęcać – organizatorzy przygotowali w tym celu odpowiedni fantom. Żorscy ratownicy zmieścili się w 10 minutach i wykonali zadanie wzorowo. I to pod okiem kamer. - Podczas tego zadania odwiedzili nas dziennikarze i byliśmy wieczorem w „Aktualnościach” - uśmiecha się pan Dominik. Po chwili dodaje – No i w „Gościu Niedzielnym” też.

 

Ratownicy musieli jeszcze wyjeżdżać do zgwałconej na pikniku dziewczyny, gdzie ponownie wykazali się czujnością i profesjonalizmem, gdy podejrzany zapadł w radiowozie w śpiączkę cukrzycową. Kolejne zadanie, o nazwie „Pestka”, jak przyznają ratownicy, wcale pestką nie było. - Z pozoru banalne, okazało się najtrudniejsze. Uczestnicy dostali zgłoszenie, że 2-letnie dziecko jest chore, ma prawie 40 stopni gorączki. Mieszkanie celowo zaciemnione, głośna muzyka. - Musimy najpierw powyłączać urządzenia. Potrzebujemy ciszy, by się skupić – tłumaczy Dominik Karaś. Po odebraniu matce dziecka, zemdlało. - Reanimacja dziecka nie jest prostą sprawą. Zadanie polegało na tym, by jak najszybciej zawieźć malucha do szpitala. Bardzo realistyczne było nocne zadanie „Triage” - wypadek, w którym uczestniczyli znajomi wracający z dyskoteki. Ratownicy musieli prawidłowo oznaczyć poszkodowanych za pomocą kolorowych pasków na rękę, zależnie od ich stanu. - Jako jedyni znaleźliśmy butelkę po alkoholu. Od razu pojawiły się aluzje – śmieje się ratownik. - Oczywiście dostaliśmy za to dodatkowe punkty.

 

W niedzielę rano raciborzanie mieli okazję zobaczyć paradę karetek, które przejechały przez miasto na sygnale, a po południu omówiono wyniki i odbyło się rozdanie nagród. W ogólnej klasyfikacji, żorscy ratownicy zajęli dziewiętnaste miejsce na dwadzieścia trzy zespoły. - Jesteśmy zadowoleni, bo pokonaliśmy drużyny, które były już kilka razy na Mistrzostwach. Wyjazd do Raciborza wiele nam dał. To przede wszystkim sprawdzenie siebie, nabranie doświadczeń i dobra zabawa. Wynik naszych ratowników to wielki sukces, tym bardziej, że na przygotowania przeznaczyli zaledwie 20 godzin. - Gdy aktualni Mistrzowie Śląska, studenci Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach wystartowali dwa lata temu, byli na ostatnim miejscu – mówi Dominik Karaś. - Dwa lata i 300 godzin ćwiczeń wystarczyły, by zdobyć puchar Śląska. Wszystko więc przed naszymi ratownikami. Już dziś zapowiadają, że wybiorą się na Mistrzostwa Śląska w przyszłym roku. Wcześniej wezmą udział w styczniowych, Zimowych Mistrzostwach w Szczyrku. Życzymy powodzenia! Patrycja Cieślak-Starowicz, zdj. Dominik Karaś

 

 

 

Od lewej: ratownicy: Mariusz Pacuła i Marek Fojcik, lek. Artur Adamiec i po prawej: rat. Dominik Karaś

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Komentarze:
~tomcio (2010-06-25 14:51:14)

no i zajebicho

~Jaca (2010-06-25 16:26:10)

A teraz zagadka - za ile oni wykonują takie ciężkie zajęcie w Żoarch - ujawnią szczegóły przetargu?

~ola (2010-06-29 13:50:32)

nie cierpię żorskiego pogotowia! cwaniaki z nich sa za duże

~onik (2010-07-03 09:53:06)

oo jaka wypowiedż , że cwaniaku , oki każdy ma inne zdanie a tak w ogóle to chłopaki gratulacje za pomysł żeby wystartować w zawodach , szkoda tylko , że wam za to nie dadzą wiekszych płac bo jak wiadomo wy ratownicy za ciężką i odpowiedzialną prace dostajecie małooo, za mało , ppzdrawiam 3majcie się

~miłłły (2010-07-04 10:55:31)

ola jak naprawde pocierpisz, to zaczniesz "cierpieć" nawet żorskich ratowników.... Panowie ratownicy gratulacje..

~Jolanta (2010-07-07 13:46:30)

Szczere gratulacje !!!!!!


Aby dodać komentarz musisz się zalogować!

Nie masz konta? - zarejestruj się


© 2006-2025 Fundacja Sztuka, Gazeta Żorska  |  e-mail: gazeta@gazetazorska.pl, portal@gazetazorska.pl           do góry ^
Industry Web Zarządzaj plikami "cookies"