Dzisiaj sąd tymczasowo aresztował na 3 miesiące mężczyznę, który dwa dni temu podpalił mieszkanie sąsiada. Prokurator przedstawił mu zarzut sprowadzenia powszechnego niebezpieczeństwa w postaci pożaru, którym wyrządził kilkudziesięciotysięczne straty. Za jego spowodowanie i narażenie zdrowia, a nawet życia wielu lokatorów, sprawcy grozi teraz do 10 lat za kratkami.
Do zdarzenia doszło w miniony wtorek na ulicy Promiennej. 30-latek najpierw podpalił mieszkanie sąsiada, a potem stał i obserwował jak przez okno wydobywają się kłęby dymy. Ujęli go inni mieszkańcy i przekazali w ręce policjantów. Już podczas zatrzymania podpalacz przyznał się do winy i poinformował, że działał na zlecenie Boga. Jak wyjaśnił stróżom prawa, nie uciekał z miejsca, gdyż takie też polecenie "usłyszał" od stwórcy.
Mężczyzna trafił do policyjnego aresztu. Wczoraj prokurator przedstawił mu zarzut sprowadzenia powszechnego niebezpieczeństwa w postaci pożaru i narażenia wielu mieszkańców na niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub życia. Dzisiaj żorski sąd tymczasowo aresztował go na 3 miesiące.
30-latek przez cały czas potwierdzał swoją wersję i tak samo jak policjantom wyjaśniał prokuratorowi, a dzisiaj przed sądem, że uczynił to, gdyż Bóg tak chciał.
Pożar strawił doszczętnie wyposażenie mieszkania, które pokrzywdzony wycenił na kwotę 45 tys. złotych. Zarządca budynku oszacował natomiast, że spalona stolarka okienna i drzwiowa wraz z futrynami, posadzki, ściany, sufity, a także instalacja CO wraz z grzejnikami, instalacja elektryczna, wodno-kanalizacyjna, a do tego elewacja, zadaszenie, oświetlenie budynku i rynny warte były 30 tys. złotych. info: KMP
Czytaj też:
Podpalił mieszkanie sąsiadowi. Twierdzi, że zrobił to z woli Boga