Marek Mikołajec najpierw jako student polonistyki napisał referat o śląskich wyliczankach i rymowankach. Potem urodził mu się syn, Wiktor. Teraz chłopczyk ma już prawie roczek, a jego tata za chwilę obroni doktorat. Jakby tego było mało, wraz z żoną Ewą i przyjaciółmi Piotrkiem Skowrońskim i jego narzeczoną Justyną Szymurą powołali wydawnictwo. Właśnie ukazała się ich pierwsza wspólna książka.
"Sztyry gidry na papidry. Rymowanki Śląskie" - pachną farbą drukarską niczym świeże bułeczki. Spotykamy się w sobotę do południa, bo od poniedziału do piątku cała obsada wydawnictwa "Nowo wjyś" chodzi do pracy w różnych firmach. W cukierni tłok, wokół roznosi się aromat kawy.
"Ece pece krowy gnoł, za łogony pociongoł. Krowy mu nie chciały iść, za łogony musioł gryźć" - czytam jeden z wielu zamieszczonych w książce krótkich wierszyków. - Skąd wam się to wzięlo - pytam Marka, od którego to wszystko się zaczęło. - To dla synka - przyznał, spoglądając na żonę - na pamiątkę. Postanowiliśmy wydać książeczkę dla dzieci, ale i dla dorosłych, po śląsku, bo takich w księgarniach jest niewiele - dodała Ewa. - Wiedziałem - mówił Marek - że Justyna ilustruje książki dla dzieci, więc postanowiłem zapytać. A Piotrek zajął się technicznym przygotowaniem książki do druku, projektem, składem i wydaniem.
Dobór treści i opracowanie trwało pół roku. Wierszyki i wyliczanki w książeczce pochodzą w większości z materiałów zebranych przez Marka do referatu, a w części z rodzinnych opowiastek. - Powtarzali je nasi rodzice i dziadkowie - mówią Ewa, Marek i Justyna. - To teksty anonimowych autorów - ich śląskie wersje, bo niektóre z nich znane są w całej Polsce tylko, np. z nieco innym zakończeniem, jak chociażby ta o znanym wszystkim kogucie, który myślał o niedzieli. Odbija się w nich świat naszych rodziców i dziadków, rzeczywistość językowa, której nie byli świadomi, choć przeczuwali jej wartość - wiedzieli, że warto pamiętać, jak się mówi po śląsku.
Nie wszyscy wiedzą, że tak powszechne rymowanki i wyliczanki mają charakter magiczny. To prastare ludowe zaklęcia, które z czasem ustraciły moc, ale przetrwały w języku jako powiedzonka i figury stylistyczne. Te najbardziej mroczne, autorzy i wydawcy "Sztyrych gidr" zostawili sobie na drugie, poszerzone wydanie. W swojej pierwszej książeczce bawią czytelników bogactwem słownictwa i kontekstem sytuacyjnym. Rysunki Justyny nawiązują do treści. - Chciałam, żeby to było coś pomiędzy Bolkiem i Lolkiem a Panem Pierdziołką - wyjaśniała zamysł ilustratorski Justyna.
Ewa, Marek i Piotrek wyrośli w Żorach. Marek z Piotrkiem przy Osińskiej, Ewa na Kleszczówce. Justyna jeszcze do niedawna mieszkała w Świerklanach, teraz mieszka na osiedlu Pawlikowskiego. - Wszyscy jesteśmy stąd - mówili sadowiąc się do zdjęcia przy "plompie" na Garncarskiej.
Książkę wraz z towarzyszącą jej płytą z nagraniem treści publikacji kupić można w księgarni "Sowa" przy ul. Zgaślika, w sklepie internetowym: Silesia Progress, a także zamówić telefonicznie pod numerem tel. 723 893 543. Więcej informacji na: www.nowowjys.wordpress.com. jc
Na zdjęciu. Od lewej: Marek i Ewa Mikołajcowie, Justyna Szymura i Piotr Skowroński.