Tylko w tym roku na żorskich stacjach benzynowych doszło do 75 kradzieży paliwa. Wartość strat pięciu z nich to ponad 250 zł, co według prawa nie jest już tylko wykroczeniem, ale przestępstwem. 14 grudnia przedstawiciele stacji zostali zaproszeni na spotkanie z policją w sprawie „systemu powiadamiania o kradzieżach paliwa”.
W Żorach funkcjonuje czternaście stacji benzynowych. Na spotkaniu, które przeprowadził asystent z grupy do spraw wykroczeń z żorskiej komendy, wypracowano nowe metody współpracy z policją i między dystrybutorami w kwestii fali kradzieży paliwa. Pracownicy stacji będą teraz powiadamiać policję bezpośrednio po zdarzeniu, co ułatwi zatrzymanie złodziei. - Do tej pory zdarzało się, że kradzież zgłaszana była po dwóch, trzech dniach – mówi Grzegorz Kocjan z żorskiej komendy. - W takiej sytuacji trudniej zidentyfikować sprawcę. Pozostałe stacje nie mogły być na czas ostrzegane przed złodziejem. Pracownicy oszukanych stacji o kradzieży natychmiast powiadamiać mają nie tylko dyżurnego policji, ale uprzedzać także pozostałych dystrybutorów paliwa, by zapobiec kolejnym kradzieżom.
Ponieważ złodzieje bardzo często podjeżdżają samochodami na kradzionych tablicach rejestracyjnych, policja będzie również informować stacje o kradzieży tablic, by obsługa łatwiej rozpoznawała osoby, które za paliwo nie mają zamiaru zapłacić. Policja zasugerowała, by stacje ujednoliciły zasady spisywania umów dotyczących płatności za paliwo. - Gdy okazuje się, że klient nie ma czym zapłacić, stacja zawiera z nim umowę, w której określone są warunki uregulowania płatności – wyjaśnia Grzegorz Kocjan. Po upłynięciu terminu spłaty, właściciele stacji zgłaszają kradzież. Jak zaznacza podkomisarz Kocjan, w takim przypadku nie możemy jednak mówić o kradzieży. - Strony zawierają umowę, powinny więc dochodzić swoich roszczeń na drodze cywilno-prawnej. Patrycja Cieślak-Starowicz
a dzisiaj "Bliska"