Policja zatrzymała pijanego 34-latka, który po kłótni w trakcie imprezy, wsiadł za kierownicę i uderzył w ścianę budynku w centrum miasta. Miał ponad 1,5 promila alkoholu w organizmie i wiele szczęścia - nic mu się nie stało.
W nocy z soboty na niedzielę policjanci otrzymali zgłoszenie, w którym świadek zdarzenia informował, że chwilę wcześniej, usłyszał huk i ciągły sygnał klaksonu, i gdy się rozejrzał, przy jednym z budynków przy ul. Moniuszki zauważył rozbity samochód, a w nim siedzącego kierowcę. Bez chwili zastanowienia ruszył w jego stronę i z pomocą innych przechodniów wyciągnął go na zewnątrz pojazdu. Policjanci zastali na miejscu grupę osób udzielającą kierowcy pomocy. Chwilę później stwierdzili, że kierowca jest pijany. Roznoszący się wokół zapach zwiastował 1,5 promila alkoholu w wydychanym powietrzu.
Jak ustalono mężczyzna kilka minut wcześniej, podczas imprezy zakrapianej alkoholem, pokłócił się i krzycząc, że się zabije wsiadł za kierownicę, a następnie rozpędził się i uderzył samochodem w budynek. Choć opel astra należał do niego od kilku miesięcy, nie przerejestrował on pojazdu, ani nie wykupił obowiązkowego ubezpieczenia OC.
Trafił do policyjnej celi, gdyż jak twierdził nie miał gdzie wrócić, bo od pewnego czasu mieszkał w samochodzie, który właśnie rozbił. Grożą mu wysoka grzywna i 2 lata więzienia. red.
Źródło: KMP