Już jutro tłusty czwartek. Na ten dzień czekają chyba wszyscy miłośnicy pączków, faworków i innych, zdecydowanie kalorycznych przysmaków. Ale kto by tam liczył kilogramy, kiedy stół ugina się od takich pyszności...
Tłusty czwartek tradycyjnie rozpoczyna ostatni tydzień karnawału. Począwszy od tego dnia, niewiele czasu pozostaje nam już na tańce, hulanki i swawole. Póki co, można jednak sobie pofolgować – także z dietą. To chyba jeden z nielicznych dni w roku, kiedy panie zapominają o kilku dodatkowych kilogramach, rozkosznych wałeczkach tłuszczyku czy zbyt szerokich biodrach. W końcu jak szaleć to szaleć!
Wiadomo, że tego dnia na jednym pączku czy kilku faworkach się nie skończy. Warto wiedzieć, że pączek to ok. 200 – 300 kalorii - w zależności od tego, czy jest posypany cukrem pudrem, czy oblany lukrem. Z kolei 100 g pysznych faworków, to mniej więcej 470 kalorii. Żeby spalić to, co z wielkim smakiem spałaszowaliśmy, trzeba przez co najmniej pół godziny intensywnie pobiegać. Można również przez przynajmniej godzinę pojeździć na rowerze, na rolkach lub – kto ma ku temu warunki – na nartach.
Przypomnijmy, że średnie dzienne zapotrzebowanie na energię to ok. 2100-2300 dla kobiet i 2400-2600 dla mężczyzn. Nawet w taki dzień dobrze jednak pamiętać, że organizm potrzebuje nie tylko tłuszczy i cukrów, których w słodkich przysmakach pod dostatkiem. Starajmy się, w przerwach pomiędzy konsumpcją pączków, faworków i oponek, zjeść też przynajmniej jeden pełnowartościowy posiłek.
Dawniej, w tłusty czwartek objadano się słoniną, boczkiem i mięsem, by następnie pościć przez 40 dni – aż do Świąt Wielkanocnych. Z tym dniem związanych jest też wiele przesądów, m.in. o tym, że kto nie zje przynajmniej jednego pączka, nie będzie miał szczęścia w dalszym życiu. Tak więc panie i panowie – chyba lepiej nie zapeszać...Smacznego! ok