Na dzień dzisiejszy wiele pięknie zagospodarowanych ogrodniczo przestrzeni musi na powrót stać się zwykłymi trawnikami. Najczęstszą przyczyną takiego obrotu sprawy jest umiejscawianie ogródków zbyt blisko balkonów, co – jak wiadomo – znacznie utrudnia ewakuację. Sporna jest także legalność poletek. Jakie są fakty?
Zaraz po tym, jak wybudowano pierwsze bloki - prawie 30 lat temu - pojawili się pasjonaci wszelkich upraw chcący złamać szarą burość kwadratowych osiedli. Zainteresowani uzyskali zgodę od władz Miasta, Administracji, Straży Pożarnej, godząc się na kilka warunków. Prócz tego, że upiększanie przyznanego kawałka ziemi nie jest jakkolwiek usankcjonowane prawnie - przyznane imiennie, a wszelka roślinność na nim sadzona jest na własną rękę i za własne pieniądze – dodatkowo należało przestrzegać wytyczonych zasad PPOŻ. Ogródek miał znaleźć się w bezpiecznej odległości 4- 5 m od bloku tak, by w razie pożaru straż swobodnie mogła wjechać wozem, rozstawić drabinę, czy rozłożyć skokochron (poduszkę pneumatyczną). Poza tym z przyblokowej uprawy wyłączono wszelkie drzewa, krzaki, których stwardniałe łodygi mogłyby stanowić nawet zagrożenie życia, a przede wszystkim utrudniać pracę strażaków. Niewskazane jest hodowanie roślin spożywczych w ogródkach. Wspomnieć należy także o tym, że drożność studzienek kanalizacyjnych nie mogła zostać w żaden sposób zakłócona.
Dziś widzimy, że do uprawy za balkonowych poletek mieszkańcy osiedli podeszli różnie, może zbyt swobodnie? Mimo protestów prowadzona jest likwidacja tych źle umiejscowionych upraw. I choć serce działkowicza krwawi, nie ma co rozważać: bezpieczeństwo jest najważniejsze. kh
nam tak na powstańców zrównali z ziemią ogródek :/