Ten oto grzybek, w dłoniach pana Stanisława Gnasia, to odkryty wczoraj przez niego przydrożny prawdziwek.
Nim w stercie liści wypatrzył go doświadczony grzybiarz, rósł sobie trzy metry od drogi – jak się leci z Rogoźnej na Rowień – tłumaczył nam dzisiaj w redakcji pan Stanisław. - Myślałem, że to szmata, ale jak odgarnąłem kijkiem... z dziesięć razy go pocałowałem. Kilo siedemset bez trzech deka waży – mówił z dumą. Co pan z nim zrobi – zapytaliśmy. - Do suszenia pójdzie, a potem do krokietów. Wiecie jak te krokiety pachną tymi grzybami – zapytał. Od razu zrobiliśmy się głodni. - Od dwóch tygodni chodzę na grzyby, dzień w dzień po 7 – 8 kilometrów, że zrzucić trochę cielska i taki mi się przytrafił... . dm