Pomimo problemów na pierwszej pętli, Michał Kula i Mateusz Grzegorzek zajęli II miejsce w rybnickim rajdzie Automobilklubu "Ślązak" 17 kwietnia. To pierwszy tak wielki sukces chłopaków z Żor. Z kolei dla Ireneusza i Janusza Łasów, był to rajd z przygodami. Od początku ich kadetta trawiły "choroby wieku dziecięcego".
Michał Kula za kierownicą Fiata 126p i Mateusz Grzegorzek w roli jego pilota, którzy wystartowali z numerem 29, już na pierwszym przejeździe mieli problemy z autem. - Przerywało na obrotach. Był źle wyregulowany gaźnik. Po pierwszej pętli to poprawiłem i kolejne jazdy przeszły już płynnie – wspomina Michał Kula, który przygodę z rajdami rozpoczął w zeszłym roku. Trasa przygotowana w Rybniku była ciężka – krótka, aczkolwiek pełna szybkich skrętów, wymagająca umiejętności zręcznościowych. Wyniki do końca nie były znane. Michał Kula wziął udział w rajdzie bez przekonania, że wywalczy miejsce na podium, bo jak mówi, startowali w nim bardzo dobrzy, doświadczeni zawodnicy. - Ale udało się. Pierwszy raz zdobyliśmy puchar – uśmiecha się skromnie.
Tego dnia wyjątkowo wiele załóg borykało się z awariami pojazdów. Rajd niefortunnie rozpoczął się również dla naszej drugiej żorskiej załogi – Ireneusza i Janusza Łasów, którzy składali samochód 36 godzin bez przerwy, by wyrobić się przed rajdem. - Na starcie pojawiły się kłopoty z ciśnieniem w oponach. Źle poinformowani, daliśmy za niskie i na pierwszej pętli jechaliśmy felgami po asfalcie – śmieje się pan Ireneusz, na co dzień kierowca ciężarówki w firmie transportowej. - Metodą prób i błędów wyrównaliśmy ciśnienie, ale było już za późno. Po pierwszej pętli mieli bardzo dobry czas, jednak po drugiej zaczęły się kolejne problemy. - Auto zmagało się, jak my to mówimy, z „chorobami wieku dziecięcego” - wyjaśnia pan Ireneusz. Zaczyna się od drobnych usterek, które trudno zlokalizować w pośpiechu, w krótkich przerwach między kolejnymi przejazdami, kiedy z naprawą awarii trzeba zdążyć do kolejnego startu. Ireneusz Łasa wspomina, jak zaglądając pod maskę samochodu nie potrafił wykryć usterki, poddenerwowany i zmęczony rzucił z rezygnacją rękawicami. - Ojciec przekręcił kluczyk i auto nagle zapaliło! Okazało się, że wypięła się po prostu wtyczka elektryczna, którą przypadkiem wcisnąłem tą rzuconą rękawicą – śmieje się. Panowie nie zdołali odrobić już strat. Ostatnią pętlę pojechali dla kibiców, by ci nacieszyli oko. Po skończonym rajdzie, zapakowali kadetta na lawetę i wrócili do domu, by jeszcze wieczorem wyruszyć w trasę. - Chcemy jak najszybciej zapomnieć o tym rajdzie. W następnym pojedziemy na maksa! - obiecał. Najbliższe zawody Automobilklubu „Ślązak” - 12 czerwca w Wodzisławiu Śląskim. Wcześniej, 2 maja, żorskie załogi wybierają się do Radlina na majówkowy rajd. Patrycja Cieślak-Starowicz
O żorskich rajdowcach czytaj też: Z trasy na rajd oraz Chłopcy rajdowcy.
Panowie Ireneusz i Janusz Łasa od grudnia składali swojego rajdowego Opla Kadetta (zdj. arch. prywatne).
Według wyników zajeli 3 miejsce w klasie 1
Oficjalnie wręczono nam puchar za zajęcie 2 miejsca i takowo jest on opisany. O wynikach będę rozmawiał z prezesem AMK na najbliższym spotkaniu. Nie wiem gdzie popełniono błąd.
gratulacje! super sprawa! fajnie, że macie jakieś hobby. Sukcesów życzę!
brawo Panie Michale! Zycze dalszych sukcesow!