Bez złudzeń: wakacje się skończyły rozrzucając w pamięci - jedynie i aż - pliki ze wspomnieniami. W mojej mocno utkwiły zaczepne, chwytliwe - albo po prostu - absurdalne dzieła ludzkiej wyobraźni.
Poniższe pochodzą z pewnego nadmorskiego kurortu "z okolicami brzegu" w nazwie, gdzie - owszem, również - byłam tego lata.
Zaczynając od pozycji 3: zdjęcie z jednego z dużych sklepów z odzieżą, reprezentującego wystrojem klasykę stylu: przełom lat 70/ 80-tych. Tuż przy przymierzalni - taka oto informacja:
Miejsce 2: ex aequo - siodełko rowerowe o wdzięcznej nazwie "Pulidor" i plastikowe wieczko kubka na gorące napoje, co się zwie Huhtamaki.
Zdecydowany numer 1 :)
A na kołobrzeskiej scenie kto? Ktoś, kogo włosy na klacie mają swoje własne włosy na klacie. Ktoś, kto nie musi wczuwać się w koncert, który gra, gdyż to koncert wczuwa się w niego. Sam Chuck Norris w odmłodzonej postaci!