Świetlisty księżyc górował nad miastem, gdy pojawił się nietoperz. Latający - prawdziwy - nie filmowy, którego w żorskim Jarze wyczekiwali kino maniacy. Niebo zasnuły gęste cumulonimbusy... błysnęło raz, drugi, trzeci i...TRRAaaCH!!!
W strugach deszczu, do końca niedzielnego seansu schowani pod kocami, parasolami, albo karimatami dotrwali tylko spragnieni „miłości i tańca”. Czas Mrocznego Rycerza jeszcze nie nadszedł.
Za to piątek i sobota Kina Letniego przebiegały bez zakłóceń: w wieczornym ciepełku, wyśmienitym nastroju, z niezłą frekwencją. Tylko głodomory narzekały: po kiełbaskę czy popcorn trzeba było sterczeć w długiej kolejce, ale dzięki determinacji burczących brzuchów nawet tamtejszy mini punkt gastronomiczny w mig odrobił pozasezonowe straty. I komary były łaskawsze - za mocno nie cięły - w przeciwieństwie do niektórych, co na cięcie komara sobie pozwalali.
Pomysł z darmową projekcją filmów na powietrzu został zaakceptowany - rzec by śmiało można – entuzjastycznie przyjęty, zdecydowanie aprobowany. Chcemy więcej, chcemy częściej, chcemy gęściej! - KINOFANI