Baza firm

Ogłoszenia

Auto salon

Kino

Konkursy
Niedziela, 22 grudnia 2024 r.  Imieniny: Honoraty, Zenona

Piszecie do nas. O żorskim dworcu PKS i poczekalni dla podróżnych

11.01.2016

Ja, jak i większość ludzi dojeżdżających autobusami, niestety boję się tam wejść – pisze kobieta, która ostatnio korzystała z żorskiej komunikacji miejskiej. Lepiej oczekiwać na transport na mrozie. Na dodatek częstym widokiem są śpiący na podłodze u wejścia do poczekalni pijacy, walące się wszędzie butelki po denaturatach, a przede wszystkim codzienne awantury.

Podróżuje do pracy codziennie komunikacją miejską. Ale o dziwo nie straszny mi tłok w autobusie, oczekiwanie na niego, pchanie się do środka, żeby tylko zająć miejsce siedzące, nawet nie stanie na mrozie. Prawdziwą tragedią stała się dla mnie wysiadka na żorskim dworcu PKS. Coś, co za dawnych czasów nie wzbudzało we mnie żadnych emocji, obecnie napawa mnie grozą, bo nigdy nie wiadomo, co się zastanie po przyjeździe na miejsce. Według moich spostrzeżeń najgorsza sytuacja występuje zimą. Na każdym kroku spotyka się tam bezdomnych. Nic nie mam do bezdomnych, żeby nie było, bo wiadomo, że należy współczuć drugiemu człowiekowi, czy służyć pomocą, ale spotykanie codziennie tych samych osób z butelką denaturatu pod pachą i żebrzących o parę groszy, już niestety napawa odrazą. Poczekalnia dla podróżnych, która sama z nazwy jest „poczekalnią dla podróżnych” stała się ich domem. Ja, jak i większość ludzi dojeżdżających autobusami, niestety boi się tam wejść. Lepiej oczekiwać na transport na mrozie, bo przecież nie wiadomo, czy możemy wejść do środka, i przede wszystkim czy w ogóle chcemy… Dziesięciu pijanych facetów plus jedna kobieta (jeszcze bardziej pijana), raczej nie wzbudza zaufania. Na dodatek częstym widokiem są śpiący na podłodze u wejścia do poczekalni pijacy, walące się wszędzie butelki po denaturatach, a przede wszystkim codzienne awantury. 

Widywałam tam przez cały grudzień młodego chłopaka, na oko około 20 lat. Podpytywałam pracujących w pobliżu dworca ludzi, kim on jest i czemu tak żyje i nikt nie potrafił na to pytanie odpowiedzieć, jedynie, że jest już tu od dawna i codziennie pije tutaj ze swoją matką, alkoholiczką. Ja patrząc na niego widziałam jedynie, że jest cały żółty, chory, miał dosłownie żółte oczy… Myślałam o nim przez długi czas, czy może wezwać pogotowie, czy nie potrzebuje pomocy. Kiedy już postanowiłam, że coś zrobię, okazało się, że jest na to już za późno. Poinformowała mnie o tym klepsydra wisząca na drzwiach poczekalni, znicz palący się w środku i jego pijana matka z denaturatem w ręku. Zastanawia mnie, dlaczego tymi ludźmi nikt się nie interesuje, dlaczego tam mieszkają, co robią w nocy (poczekalnia zamykana jest o 20), dlaczego tam cały czas siedzą, dlaczego tak wychwalony prezydent miasta nic w tej sprawie nie robi.

Niedawno widziałam jak kręcili o nim materiał w sprawie darmowej komunikacji miejskiej i nie zauważyli, że tuż obok nich dzieją się takie rzeczy. Bójki, picie są tam niestety codziennością. Dzisiaj byłam świadkiem „bitwy na śnieżki”, a raczej tarzania się w śniegu- kilkoro panów bez koszulek po bójce, obmywała się z krwi. Podobno prawie codzienne interwencje policji na nic się nie zdają, poczekalnia zostaje na kilka godzin zamknięta i wszystko zaczyna się następnego dnia od początku. Pracujące tam panie sprzątaczki też mają nie lada wyzwanie, nie dość, że o wiele więcej roboty, to jeszcze „pilnowanie porządku”, co dla takich drobnych, starszych kobiet jest raczej nie możliwe. Jak tu wyprosić 10 panów z poczekalni pod pretekstem umycia podłogi? I to jeszcze panów w stanie nietrzeźwym? Czy to faktycznie sprzątaczki powinny się tym zajmować? Te i wiele więcej pytań pozostaje bez odpowiedzi. Kto powinien się tym zająć, skoro pan prezydent podobno twierdzi, że poczekalnia jest dla wszystkich. Dworzec PKS też jest dla wszystkich, więc dlaczego podróżujący mają bać się tam przebywać. Jestem ciekawa, czy rodzice dojeżdżających codziennie do szkoły dzieci, wiedzą, w jakich warunkach muszą oczekiwać na autobus. Nie mam codziennie ochoty (przyznając szczerze w ogóle nie mam na to ochoty) być świadkiem awantur i bójek, napawać się widokiem zakrwawionych twarzy, słuchać wyzwisk i przekleństw. Z drugiej strony odczuwając na własnej skórze codzienne mrozy, martwię się o tych ludzi, czy jak rano pojadę do pracy, kolejna klepsydra nie będzie wisieć na drzwiach? Czy ktoś z nich w nocy nie zamarzł? Nie zapił się na śmierć? Bo z opowieści okolicznych mieszkańców, śmierć tego młodego chłopaka nie jest tam wyjątkiem… Tylko czy to akurat ja powinnam się tym zajmować i przejmować, skoro nie jestem nawet mieszkanką Żor?

Podróżniczka

 



Aby dodać komentarz musisz się zalogować!

Nie masz konta? - zarejestruj się


© 2006-2024 Fundacja Sztuka, Gazeta Żorska  |  e-mail: gazeta@gazetazorska.pl, portal@gazetazorska.pl           do góry ^
Industry Web Zarządzaj plikami "cookies"