Oj tak, w Tarocie w ostatni piątek lipca zrobiło się mrocznie. Atmosferę podkręcała nie tylko ostrzejsza muza, przygaszone światła i dym papierosowy imitujący momentami mgłę.
Na dodatek skwaszoną minę mieli ci, co dziabnęli kiszonego. Ciemność rozjaśniła niespodziewanie postać mężczyzny... Mógł mieć ze 30 lat... Na jego dumnej piersi połyskiwał - rażąc w półmroku oczy tarocistów - srebrny krzyż. Bez wątpienia człowiek z misją.
Mój ulubony duchowny:P
Cmok cmok?
Cmok cmok?
oooooo......Gazel