Gdy żona dostała skurczy, wsiedli w samochód i pędzikiem ruszyli z Pszczyny do Żor. Nie zdążyli.
Pracownicy stacji paliw Tedex przy ul. Pszczyńskiej przecierali oczy ze zdziwienia. Klient, który podjechał na stację w piątek do południa, bynajmniej nie tankował. Spieszył się, bo na tylnym siedzeniu rodziło mu się dziecko.
Pan Marcin Janosz poród odebrał sam. Gdy na klaksonie wjechali na stację, widać już było główkę dziecka. W samochodzie wraz z rodzicami jechała ich pierwsza półtoraroczna córeczka. Trochę w szoku, ale grzeczna, siedziała ciuchutko aż do końca.
- Bałam się, ale mąż był super – powiedziała nam mama dziewczynek, która wraz ze starszą Blanką i ważącą w chwili urodzin 3, 31 kg Kornelią, jest już w domu. - Krzyczałam, żeby mąż zatrzymał się gdzieś wcześniej, ale nigdzie nie mógł stanąć. Od początku wiedział, co ma robić, i że dziecku nie może być zimno, więc nagrzał w aucie.
- Ten pan był tak opanowany, że patrzyliśmy w osłupieniu. Zadzwoniliśmy jedynie po pogotowie – powiedziano nam z uznaniem dla taty-bohatera w biurze Tedexu. Karetka przyjechała w 10 minut. Lekarze byli zaskoczni. Zabrali mamę i dziecko. Dziewczynka dostała 10 punktów.
Tata, strażak w rybnickiej PSP, gdy już było po wszystkim dostał od stacji bak paliwa. W rozmowie z nami przez telefon, życzył sobie tylko, by dzieci były zdrowe. jc