5 marca około południa zatrwożeni mieszkańcy kamienicy przy Ul. Garncarskiej zadzwonili do Administracji z wiadomością o ulatniającym się gazie. - Facet, w piwnicy jednej klatki rozbierał butlę, a gaz było czuć już w dwóch sąsiednich – relacjonuje pracownik Administracji przybyły na miejsce zdarzenia.
Sprawcą okazał się jeden z mieszkańców kamienicy, który zbiera złom na skup. Przy pomocy przecinaka i młotka próbował zdemontować mosiężne części zaworu butli samochodowej typu walcowego. Co zaskakujące, mężczyzna kompletnie nie był świadomy zagrożenia, jakie stwarzał nie tylko wobec siebie, ale i wobec współmieszkańców.
Po godz.13.00 na Garncarską przybyły dwa zastępy Straży Pożarnej. Miejsce zdarzenia zabezpieczono przez wyniesienie butli w odległe miejsce na wolnym powietrzu i wypuszczenie pozostałego gazu ze zbiornika. W mieszkaniach budynku pootwierano okna, by przyspieszyć wentylację. Sytuację – na szczęście - opanowano, lecz jej mniej fortunny przebieg mógł doprowadzić do katastrofy. Gdyby mieszanina propan- butanu wydostającego się z butli miała niebezpieczne stężenie - najmniejsza iskra (np. przy włączeniu światła) najprawdopodobniej spowodowałaby eksplozję.
Jeszcze nie wiadomo, skąd tak naprawdę „gazmajster” miał wybuchowy zbiornik. Sam twierdzi, że znalazł na złomie. Jeśli to prawda, to powstaje pytanie, kto w tak dostępnym miejscu porzucił ogromną butlę z niebezpiecznym gazem? Policja bada wszelkie okoliczności sprawy. kh, fot.: ak
W piwnicy tej kamienicy o mały włos nie doszło do tragedii.
Strażacy opróżniają butlę wypuszczając powoli gaz.
Sprawca zdarzenia, którego tożsamości nie możemy ujawnić, by nie zakłócać procesów wyjaśniających okoliczności sprawy.