W tym roku mija 40 lat, odkąd Jan Płaczek zajął się hodowlą gołębi. Jest prezesem sekcji z Roju żorskiego oddziału Polskiego Związku Hodowców Gołębi Pocztowych. Obecnie opiekuje się około setką ptaków.
Jan Płaczek kontynuuje tradycję rodzinną. - Gołębie hodował mój ojciec i wujkowie. Siłą rzeczy, ja również zajmowałem się tym od najmłodszych lat – mówi.
Gołębie pocztowe zaczęto w Polsce hodować na początku XX wieku. Podczas wojny, ze względu na możliwość przesyłania informacji na duże odległości za ich pośrednictwem, zakazano hodowli. Odrodziła się ona tuż po II wojnie światowej. W latach 40. powstał Polski Związek Hodowców Gołębi Pocztowych, do którego przyłączyły się oddziały i sekcje z całego kraju. W sekcji z Roju działa 26 osób. Biorą udział w wystawach i długodystansowych lotach konkursowych. Członkowie organizacji spotykają się na zebraniach oddziału i sekcji, na których omawiają zawody i odnotowują sukcesy. Pod koniec roku odbywa się spotkanie, kończące sezon lotowy, na którym najlepszym hodowcom wręczane są puchary. W Roju największymi osiągnięciami poszczycić się może Marian Piotrowski, hodowca około dwustu gołębi, kilkunastrokrotny mistrz sekcji. Licznymi zwycięzcami są też Henryk Weissman, Stanisław Widera i jego syn Mariusz (skarbnik sekcji), Tadeusz Wierzbicki i Hubert Marcisz.
Loty organizowane są od kwietnia do końca września. Konkurencje podzielone są według odległości, jakie pokonują ptaki. Wypuszczane są na dystanse do 400 km i powyżej. Aby wystartować w ogólnopolskich zawodach, trzeba być posiadaczem co najmniej 50 gołębi. Ptaki hodowane są dwiema metodami – gniazdową i wdowieństwa. Ta ostatnia polega na wypuszczania na zmianę samic i samców. Metoda gniazdowa zapewnia szybki lot samic. - Matki instynktownie ciągną do jaj lub młodych. Dlatego osiągają lepsze wyniki na dalekie dystanse – tłumaczy Jan Płaczek. Hodowca podkreśla, że gołębie dobrze latają, gdy są odpowiednio karmione. - Praca z gołębiami pochłania bardzo dużo czasu. Inaczej karmi się samice, inaczej wdowców – mówi. - Sukces to efekt wspólnego wysiłku. 50 procent zależy od hodowcy, 50 procent od ptaków. Patrycja Cieślak, zdj. Adam Karaś
50 % zalezy od tego chym tzw "hodowcy" naszprycują gołębie. Gdzie te czasy kiedy latało się bez dopingu :(
Gołębiami się Pan zajmuje, a ten zmarznięty piesek na uwięzi już się dla Pana nie liczy?
zerwijmy łańcuchy...