Jak ostatki, to ostatki... Bawić się trzeba. Byle zdążyć się wybawić do północy! W przeciwnym razie, odwiedzi nas łachmaniarz ze śledziem w dłoni, przypominając, że czas zacząć Wielki Post. Kto nie opuści imprezy, zostanie uraczony baaardzo słonym śledziem...
Zapusty - trzy ostatnie dni karnawału, zwane „kusymi”, to okres hucznych zabaw i tańców, który kończy się „śledzikiem” - „diabelskim” wtorkiem. Dlaczego „śledzik”? Otóż, rybka ta była zawsze najtańszą postną potrawą, na którą pozwolić sobie mogli nawet niezamożni chłopi. Nazwa ta przyjęła się jednak dopiero w latach 60. ubiegłego wieku.
Jak obchodzono w Polsce ostatnie dni przed Środą Popielcową kilka wieków temu? Popularne były pochody przebierańców. Specjalne stroje chronić miały przed kusym, czyli przed diabłem. Na hucznych, wiejskich zabawach, tańcować mogły tylko mężatki. I to nie byle jak! Musiały skakać jak najwyżej – zapewniały tym samym wzrost konopi i lnu, używanych potem do tkania. Przed 40-dniowym postem, trzeba było najeść się na zapas – stoły uginały się od pyszności. Nie brakowało takich wypieków, jak bliny, racuchy, ciasto nadziewane słoniną. Śledzik pojawiał się na stole dopiero po północy. Wówczas kończył się „mięsopust” - uczta z tłustym mięchem i alkoholem. Kobiety śledzia jeść nie mogły. O północy w drzwiach stawał Popielec, zapowiadający koniec hulanek i swawoli. Jeśli roztańczeni goście zabaw nie zaprzestali – do izby wkraczała postać, symbolizująca Wielki Post. Łachmaniarz ze śledziem w dłoni wypędzał nieposłusznych biesiadników. Pomagał mu diabeł, który ostatnich gości częstował bardzo słonym śledziem...
Jedną z tradycji ostatkowych były rybackie „zeszewiny”. Rybacy wieszali wielką sieć pod sufitem w kajucie szypra (kapitana statku) i wszyscy razem się w niej huśtali. Z sieci należało wyplątać się jak najszybciej. Ostatni stawiał beczkę piwa. Kompani tańczyli z kuflami w rękach. Nie mogli wylać przy tym ani kropli!
Na Kujawach i w Wielkopolsce ostatni dzień karnawału nazywany jest podkoziołkiem. Na zabawę przybywała do gospody młodzież z całej wsi. Stawiano na talerzu figurę kozła, pod którą dziewczęta rzucały datki. Opłacały w ten sposób zapustne tańce. O północy sypano na podłogę popiół i kończono zabawę.
Śledzik to początek Wielkiego Postu, ale i ostatnia okazja do postanowień wielkopostnych. Póki co – bawmy się! Jeszcze tylko dziś. A potem...postanawiajmy. Do zobaczenia na parkiecie za 40 dni! Patrycja Cieślak
fajne siedzenie :] zna ktoś jego właścicielke? Pewnie tancerka z Lilla House
zajęte ;)