23.03.2009
Na Ambasadzie jak zwykle, całkiem sporo ludzi, każdy roztańczony i w dobrym humorze. Na "pięterku", w zacisznym kącie siedzi kilka osób. To między innymi Szymon (na zdjęciu po prawej), który wprawdzie nie bywa tu często, ale zrobił wyjątek i dał się namówić na wypad ze znajomymi. Od razu znaleźliśmy wspólny język - jest tak jak my samotny.
Pewnie dlatego też stwierdził, że Walentynek nie lubi. Przez chwilę nawet udało nam się poważnie porozmawiać, choć było już grubo po 2.00. Wniosek z rozmowy - kryzys gospodarczy nas nie dotyka. Co to, to nie! Siedzącej obok Anety (to ta w środku) nie zdąrzyliśmy spytać o kryzys, ale o święcie zakochanych porozmawialiśmy. Jak stwierdziła, Walentynki ma codziennie, dlatego tez w imieniu Życia Na Szczycie oficjalnie gratulujemy udanego narzeczonego. W tym momencie nasz aparat ląduje niefortunnie na ziemi i odmawia dalszej współpracy. Chyba nie lubi Walentynek i po prostu ma już dość tego dnia...W takim wypadku nam nie pozostaje nic innego jak wracać do domu, po drodze zahaczając o Nazar Kebab, gdzie na naszą proźbę o "dwa duże mega skurczybyki" dostajemy dokładnie to czego chcemy, za co serdeczne pozdrowienia dla szefa kuchni! Zajadając kebaba ruszamy do domów. W ciszy, zdając sobie sprawę, że jesteśmy wciąż młodzi, piękni i inteligentni, jednak nadal samotni...