Niesamowitego wyczynu dokonali koszykarze Banku Spółdzielczego Żory pokonując zdecydowanego faworyta, wicelidera rozgrywek Znicz Jarosław.
Zespół z podkarpacia jeszcze w zeszłym sezonie występował na parkietach ekstraklasy, w tym kroczy od zwycięstwa do zwycięstwa, poza minimalnie przegranym meczu z liderem w Krośnie. Ważnym argumentem świadczącym o potencjale naszych przeciwników może być fakt, iż w swoim składzie posiadają czterech zawodników z doświadczonych występami w PLK, przy czym Artur Mikołajko i Dariusz Wyka czynili to z powodzeniem jeszcze parę miesięcy temu.
Mecz rozpoczyna się od zespołowej akcji żorzan i trójki Adama Białdygi. Gracze Znicza szybko jednak wychodzą na prowadzenie 5:3. Do gry włącza się Przemysław Jasiński. Z łatwością zdobywa połowę swoich wszystkich punktów w tej części meczu (14 w samej tylko 1 kwarcie). Dobrze funkcjonuje również obrona zespołowa Hawajskich i dość nieoczekiwanie mecz zaczyna się toczyć pod dyktando gości, którzy wychodzą w dziewiątej minucie na dziesięciopunktowe prowadzenie 29 do 19. Karol Kupczak ma w tym czasie 2 przechwyty i 2 asysty pod tablicami dominuje Adam Pierchała, a kolejne faule wymusza Tomek Gołysz. Trener gospodarzy Maciej Milan , który w zeszłym sezonie był asystentem Dariusza Szczubiała prosi o przerwę i sytuacja powoli zaczyna wracać do „normy”, a ciężar gry spoczywa na Arturze Mikołajko. Kwarta kończy się wynikiem 24:29. W drugiej części meczu niespodziewanie żorzanie przypuszczają kolejny atak, zdobywając pięć punktów z rzędu samemu nie tracąc nic przez 3 minuty. Na trybunach słychać pomruki w oczekiwaniu na przyśpieszenie gospodarzy. Zawodnicy Banku Spółdzielczego grają jednak bardzo zespołowo, unikając schematów, czym zaskakują rywali. Białdyga, Pierchała, Jasiński czy Zieliński (akcja 2 plus 1) regularnie penetrują strefę podkoszową zdobywając kolejne punkty. Za trzecie przewinienie boisko opuszcza jednak Adam Anduła, co automatycznie powoduje dominację Jarosławian na tablicach. Niewiele daje również manewr z usunięciem rozgrywającego w celu podwyższenia składu. Do przerwy powoli ale systematycznie miejscowi zbliżają się do remisu osiągając cel równo z syreną oznaczającą koniec pierwszej połowy.
Po przerwie po kolejnych punktach Płocicy, Mikołajki oraz mierzącego 208 centymetrów, gracza poprzedniej kolejki, rzucającego za 3 punkty skrzydłowego Dariusza Wyki gospodarze obejmują 7-punktowe prowadzenie i wydaje się być tylko kwestią czasu kiedy całkowicie rozbiją przyjezdnych. Nic jednak z tego. Całą drugą połowę na pozycji rozgrywającego gra Paweł Rajnhold i choć statystyki tego nie oddają perfekcyjnie kieruje grą kolegów. Punkty zdobywa Jasiński, Pierchała oraz przede wszystkim uśpiony nieco w pierwszej połowie a znany z dobrej ręki Adam Anduła. W grze naszych zawodników widać spokój i równowagę. Dobrze działa atak pozycyjny ale także kontratak i przede wszystkim defensywa. W efekcie Hawajscy wygrywają kolejny fragment 11:0 i wychodzą na prowadzenie 53:56. Po punktach doświadczonego Grzegorza Szczotki na tablicy widnieje ponownie remis i o wyniku ma zadecydować ostatnie 10 minut spotkania. Otwiera je u gospodarzy zdecydowanie najlepszy gracz meczu A. Mikołajko. W odpowiedzi za trzy i chwilę później dwa trafia Adam Pierchała. Kapitan naszego zespołu był w tym meczu prawdziwą podporą. 13 punktów 12 zbiórek i 5 asyst robiło wrażenie nie tylko na przeciwnikach ale i na obiektywnej Jarosławskiej publiczności. Od tej chwili trwa wymiana kosz za kosz i żadnej z drużyn przez 5 minut nie udaje się zbudować przewagi. Przełom nastąpił w 7 minucie po wspaniałej trójce na niedoczasie Oktawiana Przeliorza i chwilę później kiedy to na jedyną akcję punktową w meczu decyduje się Paweł Rajnhold. Hawajskie Koszule prowadzą 6 punktami na niecałe 3 minuty przed końcem i sensacja wisi w powietrzu. Gospodarze w porę jednak pozbierali się na minutę i piętnaście sekund przed końcem meczu obejmują ostatnie jak się później okazało prowadzenie w meczu. Trwa prawdziwa gra nerwów, którą lepiej wytrzymują zawodnicy ze śląska. Obronione trzy kolejne akcje Hawajskich szybko przerywane faulami zamieniane są przez Andułę i Jasińskiego na punkty oprócz tego jedynego ostatniego w meczu na 18 sekund przed końcem meczu przy stanie 76:78 po którym gospodarze wyprowadzają atak. Po niecelnym rzucie Płocicy piłka zostaje zbita przez Andułę na aut z którego w heroiczny sposób w parterze próbują ją ratować Rajnhold i Zieliński. Na próżno piłka dla Jarosławia do końca 3,8 sekundy i czas dla trenera Milana. Na pewno kluczem do zwycięstwa w tym meczu była obrona. W czwartej decydującej kwarcie żorzanie pozwolili na zdobycie gospodarzom 15 punktów! Nie inaczej było w ostatniej akcji. Odcięci są strzelcy Płocica, Szczotka i Wyka dlatego piłkę otrzymuje stojący tyłem do kosza Mikołajko, który naciskany przez Pierchałę nie trafia i mamy sensację. Niepokonana dotąd na własnej hali drużyna Znicza Jarosław ulega beniaminkowi z Żor 76:78.
- Jestem bardzo szczęśliwy z odniesionego zwycięstwa. To dla nas duży sukces. Gratuluję również zawodnikom walki i zaangażowania. Okazuje się że można wygrywać mecze w których jest się spisywanym na straty. Zagraliśmy dziś bardzo dobrze w obronie oraz w sposób zrównoważony w ataku, a tak właśnie gra się na wyjazdach - mówił po meczu trener Łukasz Szymik. - Duma rozpiera po takim zwycięstwie. Zestawienie personalne – porównanie ze „Zniczem”, problemy z halą w ostatnim tygodniu, mocny trening siłowy, długa i uciążliwa podróż – chyba tak hartuje się stal! - dodał prezes Adrian Fojcik.
Punkty: Jasiński 28 (2x3), Anduła 18, Pierchała 13 (2x3), Białdyga 6 (1x3), Zieliński 5, Przeliorz 4 (1x3), Gołysz 3, Rajnhold 1, Kupczak 0, Szczotka. info: HK (pc-s)