Gdyby nie reakcja dwójki dzieci, pożar w kotłowni ich domu przy ul. Lipowej mógłby być tragiczny w skutkach. W piątek tuż przed 18.00, zapaliły się składowane obok pieca kartony. W domu były tylko dzieci. Gdy zauważyły dym, w porę opuściły budynek i pobiegły do sąsiadów.
Sąsiadka natychmiast zawiadomiła straż pożarną, na miejsce przyjechały dwa zastępy. Szczęśliwie, nikomu nic się nie stało.
Z kolei w niedzielę, strażacy zostali wezwani do zadymionego mieszkania w bloku nr 4 na os. Powstańców Śląskich. Okazało się, że mieszkańcy zostawili obiad na kuchence i wyszli. Wrócili w momencie, gdy pod drzwiami pojawili się strażacy, którzy zabezpieczyli miejsce i przewietrzyli mieszkanie. pc-s
no i po raz kolejny zorska pokazuje rzetelnosc dziennikarska - nie sasiadka powiadomila straz a jedno z dzieci (trzecie)
Jeszcze raz sprawdziliśmy informację na Komendzie Państwowej Straży Pożarnej. Straż powiadomiła sąsiadka, ale dziękujemy za komentarz.
"Gdy zauważyły dym, w porę opuściły budynek i pobiegły do sąsiadów" - no rzeczywiście zapobiegły tragedii ;)
no jak na dzieci to madrze pomyslaly zeby szybko powiadomic sasiadke
Dzieciaki zachowały się bardzo rozsądnie 1) opuściły zagrożone miejsce 2) zawiadomiły osobę dorosłą,która z kolei powiadomiła straż.Jak jesteś tak tępy jak obuch siekiery i nie rozumiesz prawidłowości niektórych działań,to się nie udzielaj.
co poniektóre komentarze są pisane chyba przez osoby rozumujące jak dziecko 5-cio letnie,a Ty "fojerman do zet"masz rację dzieci postąpiły podręcznikowo...