Po ubiegłotygodniowej porażce na „własnych śmieciach” z Mickiewiczem Katowice zawodnicy trenera Łukasza Szymika nie kryli rozgoryczenia, ale też zapasy „sportowej złości” były w nich duże. Tym bardziej, że już kolejny mecz miał być „bitwą”.
Gliwicka ekipa trenera Ryszarda Poznańskiego jest zupełnie innym zespołem, niż ten z kolejki nr 3, który poległ w Żorach. Gliwiczanie mieli przed potyczką z żorzanami taki sam bilans zwycięstw i porażek jak goście, niemniej jednak wydawać się mogło, że stabilizacja gry i składu jest po stronie GTK. Hawajscy znów przywieźli ze sobą rekonwalescentów oraz w dalszym ciągu wielką niewiadomą – Mirosława Frankowskiego. Frustracja doświadczonego skrzydłowego z Rybnika po ostatnim meczu z Mickiewiczem była tak wielka, że koncentracja w meczu w Gliwicach była na bardzo wysokim poziomie. W pierwszej kwarcie „Franek” trafił „trójkę” – pierwszą ze swoich czterech w tym meczu, a znakomicie rozpoczął mecz Krzysztof Zieliński (5 „oczek” w pierwszych 2 minutach!). Nic to jednak w konfrontacji z dyspozycją Łukasza Ochodka, który w pierwszej części meczu trafił aż 11 punktów. Na boisku trwała jednak twarda walka, a gospodarze nie odpuszczali – cóż ostatnie ich prowadzenie w meczu miało miejsce na 4 minuty przed końcem pierwszej kwarty (16:14). Żorzanie nie mieli jednak totalnej kontroli nad wynikiem – gliwiczanie cały czas starali się odrabiać straty i dochodzili „bankowych” nawet na 2 punkty. Dobry – punktowy początek w drugiej kwarcie miał kapitan gości Karol Kupczak, potem „swoje” punkty dołożyli meczowi liderzy: Ochodek i Frankowski. Zespół grał bardzo dobrze w obronie, co nie pozwalało gliwiczanom rozwinąć skrzydeł w ataku. Na przerwę – tym samym – zawodnicy schodzili przy prowadzeniu żorzan 10-cioma punktami. Trzecia kwarta nie była idealna w wykonaniu Hawajskich Koszul – po stronie gospodarzy dobrze radzili sobie m.in.: Wróbel i Malona, ale mimo dyktowania warunków w tej odsłonie przez gospodarzy Adam Anduła na koniec kwarty „odpalił tróję” i zawodnicy z Gliwic odrobili tylko 3 punkty. Czwarta kwarta wprawdzie rozpoczęła się od punktów gliwiczan, ale zaraz skarcił ich „trójką” Frankowski, a zaraz potem poprawił tym samym Jacek Rduch, grający bardzo dobry mecz. Dalej szalał Frankowski, a przewaga żorzan wzrosła do 13-stu punktów (7,5 minuty do końca). Krótko potem, dzięki nieco słabszej koncentracji gości prowadzenie stopniało do 7 „oczek”, ale „drugi bieg” wrzucił Jacek Rduch i na 2 minuty do końca zawodów ustalił wynik na przewadze 9-ciu punktów. Wydawało się już wtedy, że żadna krzywda się gościom nie przydarzy i rzeczywiście tak było. „Ocho” poprawił jeszcze tylko swą zdobycz punktową i żorzanie mogli cieszyć się z ósmego zwycięstwa w sezonie.
Komentarz: „Zawodnicy zagrali dobrze w obronie. Dziś każdy zawodnik w obronie i w ataku – zrobił to, co do niego należało, każdy dołożył coś dobrego ze swej strony. Do tego wszystkiego – tak zwyczajnie „siedziało”. Zespół poprawił skuteczność w rzutach z dystansu, co ostatnio trochę szwankowało i także nie „zagotował się”. Byli też – tak zwyczajnie – lepiej dysponowani rzutowo, mimo przegranej walki pod tablicami. Cieszę się, że potrafili – wraz z trenerem - wyciągnąć wnioski z bolesnej lekcji z zeszłego tygodnia.”
GTK Fluor-Britam Gliwice - Hawajskie Koszule Bank Spółdzielczy w Żorach
69:78 (20:25, 12:17, 20:17, 17:19)
HK Bank Spółdzielczy: Mirosław Frankowski 23 (4x3), Łukasz Ochodek 19 (1x3), Karol Kupczak 11 (1x3), Jacek Rduch 10 (1x3), Marcin Marczyk 7, Krzysztof Zieliński 5 (1x3), Adam Anduła 3 (1x3), Adam Białdyga 0, Oktawian Przeliorz 0, Paweł Czech.