W sobotni wieczór, 13 dnia czerwca, podążając szlakiem żorskich lokali napotkać można było rozparcelowowane po klubach garstki osób. Czy winą za marną frekwencję obarczyć wszechobecny, ogarniający ludzkie umysły i portfele kryzys?
Co prawda w Tarocie bez szaleństw - ale za to w gronie znajomych - urządzano emocjonujące rozgrywki w piłkarzyki.
Jakże mądre stwierdzenie widniało na koszulce wytatuowanego tarociarza!
W Metro też bez tłumów, a szkoda. Nie dość, że rozdają fajne dodatki bywalcom (o których mowa w osobnym newsie) i nie gra DJ Winamp, to na ścianie mają fototapetę a la akwarium. Po kilku głębszych rybki jakby ożywają!
W Spinozie na spokojnie, ale nie bez przygód. Lokal ruszył z odsieczą wszystkim dziewicom!
Aha i jeszcze jedno - przestroga: przez szparę w spinozowym murze nie da się wyciągnąć cukierniczki. Przetestowane.
W Redz liczebność uczestników imprezy była nienajgorsza. Grubo po północy parkiet nadal był oblegany. Czyżby zasługa sztabu DJ - skiego?
Ambasady natomiast kryzys nie dotknął. Zabawa przy pełnej obsadzie klubu trwała do świtu!