Baza firm

Ogłoszenia

Auto salon

Kino

Konkursy
Niedziela, 22 grudnia 2024 r.  Imieniny: Honoraty, Zenona

Choinka ma swoją historię

23.12.2010

Pięknie przystrojone zielone drzewko, wiązka sianka pod obrusem, puste miejsce – przed nim talerz dla… wędrowca? Tradycje świąteczne zakorzeniły się w naszej kulturze wieki temu.

To dla nas taka oczywistość. Nikt nie wyobraża sobie Świąt bez drzewka ubranego w lśniące bombki, błyszczące łańcuchy, otoczonego blaskiem migających światełek. Wisząca nad drzwiami jemioła, puste miejsce przy stole dla niespodziewanego gościa – magia Gwiazdki, ale od kiedy?

Nowy sens i wymiar tradycji chrześcijańskiej nadały praktyki pogańskie. To właśnie w wyniku mieszania się tych dwóch różnych światów, uformowały się bożonarodzeniowe obrzędy i zwyczaje w kształcie, w jakim znamy je dziś. Sama nazwa „Wigilia” pochodzi z łaciny i oznacza czuwanie. W dawnej Polsce, poganie świętowali w okolicy tego dnia uroczystość zwaną Godami, Godnymi lub Godnimi Świętami. Boże Narodzenie zaczęto obchodzić w IV w. n.e. Tradycje religijne związane z grudniowymi Świętami wprowadzono dopiero dwa wieki później. Już wówczas wierzono, iż w tę najpiękniejszą noc w roku, zwierzęta mogą rozmawiać ze sobą ludzkim głosem, a dla ludzi żyjących z dala od grzechu widoczne są wszelkie cuda.

Dodatkowe nakrycie przy stole wraz z resztkami jedzenia pozostawiano dla duchów, powracających tego wieczora na ziemię. Towarzyszyły jednak temu obawy, czy aby na pewno zmarłe dusze opuszczą później świat żywych. W palenisku całą noc palił się ogień, by owi przybysze mogli się ogrzać. To pozostałością po tym zwyczaju są lampki rozświetlające choinkę – namiastka dawnych iskierek. Dziś nadal pozostawia się jedno wolne miejsce przy stole, jednak jest ono przeznaczone dla nieznanego wędrowca. W Wigilię Bożego Narodzenia nikt nie może czuć się samotnie…

Snopki zboża, siana, ziarna lnu i fasoli rozwieszano zarówno w wiejskich chatach, jak i w magnackich rezydencjach i szlacheckich dworach. Miało to na celu upamiętnienie narodzin Dzieciątka w stajence oraz zapewnienie gospodarstwu obfitych zbiorów.
Współczesne choinki wprowadzono do kanonu tradycji świątecznych dopiero w XIX wieku. Obyczaj ten przywędrował do nas z Niemiec, gdzie drzewka ozdabiano jabłkami, w nawiązaniu do drzewa rajskiego, pod którym narodziła się historia ludzkości. Oplatające choinkę łańcuchy mają przypominać nam o niewoli grzechu, która w taki sam sposób pęta każdego człowieka. Wcześniej wnętrza mieszkań, płoty i wrota stodoły ozdabiano zielonymi gałązkami. Te nieodłączne atrybuty Bożego Narodzenia były symbolem życia, zdrowia, urodzajnej wegetacji roślin.

W XVII wieku pojawiły się w Polsce wykonywane z opłatka wycinanki (tzw. światy). Nasi przodkowie byli przekonani, iż zabieg ten ochroni ich przed chorobą i złymi ludźmi, sprowadzi na dom błogosławieństwo, szczęście i harmonię. Światy stawały się ozdobą poprzedników choinki, czyli podłaźników. Ich historia sięga czasów pogańskich i wywodzi się z kultu wiecznie zielonego drzewka, która przetrwała na polskich wsiach aż do lat 20. XX wieku.
Wyłącznie polskim obrzędem jest łamanie się opłatkiem przy składaniu życzeń. Jest on symbolem miłości, pojednania i braterstwa oraz jedności wszystkich chrześcijan. Źródła tego zwyczaju można doszukiwać się w tradycji dzielenia się chlebem w południowej Europie przez duchownych i wiernych.
Podczas wieczerzy wigilijnej, biesiadnicy siadają do stołu tuż po pojawieniu się pierwszej gwiazdki – symbolu Gwiazdy Betlejemskiej. Częstują się nieparzystą ilością potraw – liczba ta była niegdyś zależna od zamożności gospodarstwa bądź tradycji regionalnych. Aby zapewnić sobie obfitość w nadchodzącym roku, należało spróbować każdego dania.

Nie byłoby Świąt Bożego Narodzenia bez melodyjnych kolęd. Według legendy, autorem pierwszej z nich był św. Franciszek. Początkowo, na język polski przekładano teksty łacińskie i czeskie – był to wiek XV. Dwieście lat później zaczęto dodawać do nich elementy ludowe – takie kolędy zwane są pastorałkami. Charakterystycznymi tylko dla polskiej kultury były pojawiające się w nich wątki patriotyczne i martyrologiczne, co było skutkiem historii zaborów i zniewolenia narodu.
Prezenty. Któż z nas ich nie lubi? Dziś obdarowywanie bliskich jest powszechne, nie zawsze jednak tak było. Niegdyś na upominki mogły liczyć tylko dzieci z bogatych domów. Patrycja Cieślak-Starowicz

 

 

Zdjęcia ze zbioru rodziny Twaróg. Po prawej dziadek pani Ewy – Edmund Kutzmann z Poznania. Fotografie pochodzą z początku lat 30. XX wieku i zostały wykonane jeszcze za czasów kawalerskich Pana Edmunda. Pochodził on z zamożnej rodziny, która zawsze na Święta przesyłała mu na Śląsk paczki z wędzonym mięsem, kiełbasą i pierniczkami. Na wigilijnym stole nigdy nie zabrakło karpika czy kołocza. A moczkę podawano na ciepło jako zupę. Dopiero mama Pani Ewy zmieniła tę tradycję i przejęła od swojej teściowej przepis na moczkę, jaką w domu Twarogów podaje się do dziś. Bardziej wykwintne dania podawano drugiego dnia Świąt. Babcia Bronisława wspomina z kolei, iż z powodu braku piekarnika, wyrabiała ciasto, które było zanoszone do piekarza i tam wkładane do pieca. W jej rodzinnym domu przygotowywano zupę konopiotkę. W tamtych czasach chodzono codziennie na roraty i za każdy dobry uczynek dzieci mogły włożyć do żłobka jedno źdźbło sianka. Tradycją świąteczną państwa Twaróg zachowaną do dziś jest wspólne śpiewanie kolęd i czytanie Biblii przez najmłodszych członków rodziny. Teraz czyta pani Ewa wraz ze swym bratankiem.

 

Piotr Kocztorz w wieku 4 lat. Zawsze z niecierpliwością czekał na św. Mikołaja. W czasach jego dzieciństwa nie otrzymywano drogich prezentów. Jego paczuszka zawierała zazwyczaj słodycze i owoce. Na co dzień niedostępne pomarańcze i czekolada sprawiały w tym jedynym dniu w roku mnóstwo radości. U Pana Piotra tradycją świąteczną, którą wniósł także do swojego domu, jest podział zadań między kobiety i mężczyzn. Gotowaniem potraw zajmują się kobiety, mężczyźni z kolei dbają o wigilijny nastrój – wraz z dziećmi stroją choinkę i nakrywają do stołu. Do ich zadań należą także czynności wymagające krzepy, takie jak mielenie maku.

 

Patrycja Kosidło z młodszą o pięć lat siostrą Dominiką. Pani Patrycja miała wówczas 6 lat. Nie pamięta, co dostała na Gwiazdkę, ale najprawdopodobniej była to kolejna lalka Barbie. Zaczęła je kolekcjonować po tym, jak dwa lata wcześniej otrzymała na urodziny ogromny domek dla lalek. Pani Patrycja od najmłodszych lat do dziś najbardziej ze wszystkich potraw świątecznych uwielbia moczkę, której corocznie spożywa niezliczone ilości.

 


Komentarze:
~nie żebym marudził (2010-12-23 20:25:45)

bardzo słaby tekst niestety, a szkoda bo temat ciekawy i godzien rzetelnego opracowania. może należało skorzystać z wiedzy specjalistów bądź innej maści wieszczów albo posiedzieć dłużej w necie. Mam nadzieję, że to coś nie ukaże się w wersji papierowej
GŻ, bo kompromitacja gotowa.

~Hanek (2010-12-24 23:09:10)

A jednak marudzisz, a nawet pajacujesz. No cóż, bez takich jak Ty ten portal byłby smutny, a tak,przynajmniej są pajacyki....

~mimik (2010-12-27 08:23:15)

o, widzę na zdjęciach normalnego św. Mikołaja, a nie te czerwone kokakolowe pajace

~stary zrzęda (2010-12-27 23:43:02)

A przydałoby się dodać, że tak naprawdę obchodzimy Saturnalia, święto ze starozytnego Rzymu, podczas którego obdarowywano sie prezentami. Na cześć urodzin rzymskiego boga Saturna oczywiście. KK ponieważ bladego pojęcia nie miał ( i dalej nie ma) kiedy urodził się Jezus, podpiął się pod to popularne święto.

~malkontent (2010-12-28 10:07:28)

stary zrzędo jak widać święta to dla ciebie tylko prezenty....ciekawi mnie tylko czy dalej przynosi ci je "radziecki dziadek mróz"?


Aby dodać komentarz musisz się zalogować!

Nie masz konta? - zarejestruj się


© 2006-2024 Fundacja Sztuka, Gazeta Żorska  |  e-mail: gazeta@gazetazorska.pl, portal@gazetazorska.pl           do góry ^
Industry Web Zarządzaj plikami "cookies"