- Całe życie uprawiałem sport – jeżdziłem na nartach, grałem w tenisa. Obiecywałem sobie, że po przejściu na emeryturę przejadę rowerem całą Europę. Jednak ostatecznie pozostałem przy biegach – mówi Karol Kałus, żorski maratończyk.
Pytany, od jak dawna biega, pan Karol zastanawia się chwilę - Właściwie to biegam od dziecka, zawsze byłem bardzo aktywny – uśmiecha się. - W maratonach i półmaratonach biorę udział od kilkunastu lat. Dodatkową motywacją jest fakt, że teraz nagrody są coraz lepsze – radia, telewizory, kino domowe, itp. W niektórych biegach są nagrody pieniężne, co prawda niewielkie, ale zazwyczaj wystarczy na paliwo, żeby dojechać na miejsce i wrócić – dodaje.
Żorzanin zdobył już wiele tytułów. 13 razy był Mistrzem Polski w kategorii weteranów, ostatnio zajął pierwsze miejsca w biegach: w Ostravie, na 15 km i w Krapkowicach oraz drugie miejsce w II Biegu Piastowskim w Inowrocławiu – w kategorii M 60. Brał również udział w ogólnopolskiej akcji “Polska biega”. Wyłączając ostatnie dwa lata, kiedy ze względu na kontuzję musiał się oszczędzać, pan Karol jest najlepszy w swej kategori wiekowej i nigdy nie schodzi z podium. Kilka lat temu otrzymał od prezydenta Sochy nagrodę za osiągięcia sportowe.
Aby być w mistrzowskiej formie, codziennie przebiega ok.12-15 km. - Tutaj nie ma ulgi – przyznaje maratończyk. - Czy latem, czy zimą, kiedy pada śnieg lub praży słońce, trzeba trenować, jeśli chce się być w formie. Oczywiście, gdy komuś nie zależy na byciu w czołówce, nie musi tak harować, jednak ja mam taki cel. Moim ulubionym miejscem do biegania jest tzw. Pojezierze Palowickie. Jeżdzę tam samochodem, przebiegam kilkanaście kilometrów i wracam. Jedynie w zimie, kiedy jest dużo śniegu, biegam dookoła osiedli – głównie Sikorskiego i Pawlikowskiego – opowiada. Pan Karol zdradza, że zarówno podczas treningów, jak i samych zawodów, często towarzyszy mu żona. - Ja biegam, ona sobie spaceruje. Świeże powietrze, piękne krajobrazy, śpiew ptaków – czego chcieć więcej – uśmiecha się żorzanin.
Nasz maratończyk ma wiele miłych wspomnień związanych z biegami - Pamiętam bieg sylwestrowy na Słowacji, kilka lat temu. Rozpoczynał się o 21.00, pobiegliśmy, a później tylko szybki prysznic i wybrałem się z żoną na zabawę sylwestrową, podczas której odbyła się uroczysta dekoracja. Bawiliśmy się w szampańskich nastrojach do białego rana, a po południu wróciliśmy do domu.
Dlaczego akurat biegi, a nie np. kolarstwo? - Trudno powiedzieć. Kiedyś bardzo dużo jeździłem na rowerze, potrafiłem wyjechać z Żor o 6.00 rano, by na 14.00 być u mojej żony, która mieszkała wtedy pod Zakopanem – wspomina pan Karol. - Myślę, że bieganie to jeden z tańszych sportów. Wystarczą dobre buty (profesjonalne to koszt rzędu 300 zł.) i dużo chęci. Przejazdy na miejsce maratonów opłacam sam. Kiedy jeszcze pracowałem na kopalni, brałem 2 – 3 tygodnie urlopu, jechaliśmy z żoną nad morze i biegałem w różnych miastach. W kategorii 50 – latków nie przegrałem żadnego biegu - dodaje.
Jak się okazuje, maratończyk nie stosuje żadnej specjalnej diety, czy odżywek. - Wystarczą regularne posiłki – śniadanie jadam o 8.00, ok. 12.30 obiad, kolacja nie później niż o 18.00. Trenuję codziennie o 10.00 – za wyjątkiem niedziel, które staram się spędzać z rodziną, choć biegi odbywają się głównie w weekendy.
Pan Karol był jednym z organizatorów zeszłorocznego I Biegu Żorskiego. Zdradza, że zaskoczyło go uczestnictwo tak wielu osób – Przewidywaliśmy, że w biegu weźmie udział ok. 100 - 120 osób, tymczasem było ich ponad 260. Bardzo mnie to cieszy. Dla zwycięzców przygotowano atrakcyjne nagrody – m.in. skuter czy telewizor plazmowy. W tym roku również organizujemy taką imprezę, mam nadzieję, że także teraz chętnych nie zabraknie – kończy maratończyk. Ola Kowol
Szacunek! Dzięki pasjonatom świat jest do wytrzymania.
potrzeba takich idoli !!!!! BRAWO PANIE KAROLU
to jest wyjątkowo ciężko pracujący biegacz! iznawca biegania!młodzi bierzcie przykład.
to jest wyjątkowo ciężko pracujący biegacz! iznawca biegania!młodzi bierzcie przykład.